11.1°C
1017.8 hPa
Życie Warszawy

Pamięć o Wołyniu utknęła w warszawskim ratuszu. Dlaczego władza zwleka z decyzją o pomniku ofiar ukraińskiego ludobójstwa?

Publikacja: 31.10.2025 07:50

Tymczasowy Krzyż Wołyński na Powązkach Wojskowych

Tymczasowy Krzyż Wołyński na Powązkach Wojskowych

Foto: facebook.com / Stowarzyszenie "Wspólnota i Pamięć"

Od ponad trzech lat trwają działania ze strony społecznej inicjatywy, by na warszawskich Powązkach Wojskowych stanął pomnik Ofiar Ludobójstwa Wołyńskiego. Mimo poparcia społecznego i formalnych opinii, sprawa wciąż pozostaje bez rozstrzygnięcia. Miasto deklaruje chęć współpracy, ale nie wydaje zgody. Dlaczego?

W przeddzień Wszystkich Świętych członkowie Stowarzyszenia Wspólnota i Pamięć po raz kolejny apelują do warszawiaków: odwiedźcie tymczasowy Krzyż Wołyński na Powązkach Wojskowych. Na swoim profilu w mediach społecznościowych piszą:

„Zapalmy naszym rodakom pomordowanym na Kresach znicz pamięci. (...) Wierzymy, że wkrótce w tym miejscu powstanie oficjalny pomnik ku czci ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Póki co, władze Warszawy nie wyrażają na to zgody.”

Krzyż zamiast pomnika

Ten krzyż, stojący w rogu kwatery A III na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, stał się miejscem modlitwy, refleksji i cichego sprzeciwu wobec braku decyzji władz. Postawiony z inicjatywy społeczników, nie ma statusu pomnika ani grobu wojennego. Ale – jak przyznaje Paweł Zdziarski, prezes stowarzyszenia – „jest zaakceptowany, a to dziś już bardzo dużo”.

– Nie jest to do końca legalne ani oficjalne upamiętnienie, ale cieszę się, że jest ono zaakceptowane. To symbol naszej pamięci i determinacji – mówi Zdziarski.

Reklama
Reklama

Krzyż miał być tylko tymczasowym znakiem, dopóki władze miasta nie wyrażą zgody na budowę pomnika. Dziś staje się symbolem bezsilności wobec biurokratycznych procedur.

Od społecznej inicjatywy do formalnego wniosku

Inicjatywa „Wołyń na Powązki” narodziła się w 2021 roku. Uruchomili ją działacze społeczni i dziennikarze, chcąc uczcić pamięć Polaków pomordowanych na Kresach Wschodnich. Wkrótce do projektu przyłączyły się środowiska kombatanckie i kresowe, a petycję w tej sprawie podpisało ponad 20 tysięcy osób.

W 2022 roku powołano do życia Stowarzyszenie Wspólnota i Pamięć, które przejęło formalne prowadzenie projektu. Rok później inicjatywę wsparło także Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, podpisując list intencyjny o współpracy.

W grudniu 2024 roku przedstawiciele środowisk kresowych przekazali apel do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego oraz przewodniczącej Rady Miasta. – „Nie chcemy czekać w nieskończoność. To jest nasz obowiązek wobec pomordowanych” – podkreślał wówczas Paweł Zdziarski.

„Powązki są gotowe”. Ale warunkiem… ekshumacja?

Jeszcze w listopadzie 2024 roku prezydent Rafał Trzaskowski zapewniał: „Uzgodniona przez władze Polski i Ukrainy zgoda na ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej jest momentem, na który czekały pokolenia Polek i Polaków. (...) Cmentarz na Powązkach jest gotowy, by stać się godnym miejscem ich spoczynku.”

Reklama
Reklama

Słowa prezydenta brzmiały jak zapowiedź konkretów. Jednak kilka miesięcy później okazało się, że urzędowa rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana i rozpoczęła się biurokratyczna ścieżka donikąd.

W piśmie z maja 2025 roku, podpisanym przez dyrektora Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków Michała Krasuckiego, ratusz potwierdzał gotowość do działań, ale uzależniał budowę pomnika od... pochówku szczątków ofiar z Wołynia.

„Cmentarz komunalny Powązki Wojskowe jest miejscem przeznaczonym na pochówki. Nie ma tu miejsca na pomniki symboliczne, zwłaszcza że takowy już istnieje w Warszawie – na Skwerze Wołyńskim.” – czytamy w dokumencie.

Z pisma wynikało, że miasto przygotowuje procedury dotyczące „podziału kompetencji i zadań związanych z budową krypty grobowej oraz konkursem na pomnik nagrobny”. Urzędnicy zapowiadali, że decyzje zapadną po uzyskaniu informacji z Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczących liczby szczątków, które miałyby zostać sprowadzone z Ukrainy.

W praktyce oznaczało to jedno: sprawa została zamrożona.

– Miasto uzależnia wszystko od rzeczy nierealnej – mówi Zdziarski. – Nie ma dziś ani decyzji ukraińskiej strony, ani realnych możliwości sprowadzenia szczątków. Nasza inicjatywa dotyczyła zawsze pomnika symbolicznego, z ziemią z miejsc kaźni, nie masowego pochówku.

Reklama
Reklama

IPN: „Nie można czekać w nieskończoność”

Kluczowym dokumentem w tej sprawie jest opinia Instytutu Pamięci Narodowej z 27 lutego 2025 roku, podpisana przez dyrektora Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa, Adama Siwka.

IPN jednoznacznie poparł koncepcję symbolicznego upamiętnienia i sprzeciwił się przenoszeniu szczątków do Polski.

„Instytut Pamięci Narodowej zdecydowanie negatywnie ocenia koncepcję przenoszenia do Polski szczątków ofiar Zbrodni Wołyńskiej” – stwierdził Siwek w dokumencie skierowanym do Stowarzyszenia.

W uzasadnieniu podkreślił, że:

Reklama
Reklama

• ofiary powinny spoczywać tam, gdzie żyły i zginęły,

• skala zbrodni (ponad 100 tys. ofiar w sześciu województwach) czyni nierealnym przenoszenie szczątków,

• ekshumacje to kwestia międzypaństwowa, za którą odpowiada rząd, a nie samorząd,

• czekanie na zakończenie całego procesu „zajmie wiele lat”.

I wreszcie:

Reklama
Reklama

„Inicjatywa upamiętnienia na Powązkach naszych pomordowanych rodaków nie może tak długo czekać na realizację.”

W ratuszu – spotkania, ale bez decyzji

Jak wynika z korespondencji między Stowarzyszeniem a Biurem Stołecznego Konserwatora Zabytków, 9 maja 2025 roku odbyło się spotkanie koordynacyjne z udziałem przedstawicieli kilku biur miejskich. Ustalono wówczas, że „planowane jest kolejne spotkanie z Biurem Współpracy Międzynarodowej”.

Jednak do dziś, mimo upływu miesięcy, miasto nie wskazało ani miejsca na kryptę, ani nie ogłosiło żadnego konkursu.

– To jest właśnie strategia władz miasta – mówi Zdziarski. – Nie mówią „nie”, ale nic nie robią. To odkładanie sprawy na święte nigdy.

Reklama
Reklama

Radny interweniuje

23 października 2025 r. radny Paweł Lech (KO) skierował do prezydenta interpelację, która napędza polityczną presję od środka samorządu. To pierwszy przypadek, gdy głos w tej sprawie zabrał przedstawiciel obozu prezydenta. W interpelacji padają zdania, które warto skonfrontować z głosem Zdziarskiego i dokumentami:

„Jestem pewien, że godne upamiętnienie ofiar ludobójstwa wołyńskiego leży na sercu wszystkim Polakom... Dla nich tragedia 'Rzezi Wołyńskiej' jeszcze się nie zakończyła (...) Otrzymałem korespondencję pomiędzy Stowarzyszeniem 'Wspólnota i Pamięć', a władzami naszego miasta (...) napawa optymizmem w sprawie budowy upamiętnienia, jednak z drugiej nadal nie ma jasnej odpowiedzi w jaki sposób doprowadzić do realizacji budowy symbolicznego grobu, pomnika tych, którzy zostali zamordowani.”

Lech pisze także o „symbolicznym charakterze Powązek” i o roli, jaką ten panteon narodowy pełni dla „młodego pokolenia” w kształtowaniu pamięci. To podkreślenie wartości kulturowej miejsca, które – zdaniem Stowarzyszenia i części radnych – uzasadnia umieszczenie tam symbolicznego znamienia pamięci.

Interpelacja jest więc instrumentem politycznym, który może – przy sprzyjających okolicznościach – zmusić ratusz do zajęcia wyraźniejszego stanowiska niż dotąd.

Między pamięcią a polityką

Nieoficjalnie mówi się, że wstrzemięźliwość władz miasta ma również wymiar polityczny. Trudne relacje polsko-ukraińskie, wojna za wschodnią granicą i obawy przed eskalacją emocji powodują, że ratusz wybiera ostrożność.

– Obecna sytuacja geopolityczna ma nie sprzyjać tej sprawie – przyznaje Zdziarski. – Ale pamięć o naszych ofiarach nie może być zakładnikiem dyplomacji.

Pomnik wciąż tylko w planach

Dziś, trzy lata po rozpoczęciu inicjatywy, sytuacja jest paradoksalna: miasto formalnie deklaruje chęć współpracy, IPN jednoznacznie popiera pomnik symboliczny, a mimo to decyzja o budowie nie zapadła.

Na Powązkach wciąż stoi tylko tymczasowy Krzyż Wołyński, pod którym mieszkańcy zapalają znicze i zostawiają biało-czerwone wstążki. – My jesteśmy gotowi. Projekt jest przygotowany, wsparcie społeczne ogromne. Brakuje tylko jednego – decyzji – mówi Paweł Zdziarski. Nie możemy doprosić się o konkrety. To jest odkładanie na święte nigdy. A przecież chodzi tylko o to, by ci ludzie mieli wreszcie w Warszawie swoje miejsce pamięci – tłumaczy prezes stowarzyszenia.

Reklama
Reklama
Reklama