10.3°C
1002.4 hPa
Życie Warszawy

Fuzja trzech partii. Czy warszawska Platforma skonsumuje swoje przystawki?

Publikacja: 25.10.2025 11:00

Warszawskie koło PO będzie największe w nowej partii. Przedstawieciele Inicjatywy Polskiej i Nowocze

Warszawskie koło PO będzie największe w nowej partii. Przedstawieciele Inicjatywy Polskiej i Nowoczesnej boją się zmajoryzowania

Foto: Flickr/Platforma Obywatelska

Warszawscy działacze Inicjatywy Polskiej i Nowoczesnej mają poważne obawy związane z wejściem do nowej partii powstającej w wyniku fuzji z Platformą Obywatelską. Część z nich Idzie na konwencję zjednoczeniową „jak karp na wigilię”.

Główne obawy działaczy tych dwóch partii dotyczą parytetów i liczebności w nowej strukturze. 

– To nie jest żadne zjednoczenie tylko konsumpcja – mówi jeden z działaczy Nowoczesnej. – Platforma nas zaprosiła jak karpie na wigilię. Wiadomo, że gdy staniemy się zwykłymi członkami partii, będzie nas dotyczyła tylko matematyka, czyli to, ile głosów ma każda frakcja. A nie jesteśmy tak liczebni jak Platforma, więc nie będziemy mieli nic do powiedzenia – dodaje.

Warszawska Platforma Obywatelska wchłonie przystawki

Zwłaszcza że władze warszawskiej PO – delikatnie mówiąc – nie postępują jak członkowie Klubu Dżentelmenów. Za wszelkie odstępstwa od „partyjnej doktryny” czy próby przedstawienia odrębnego niż władze partii zdania, działacze są srogo karani – np. usunięciem z list wyborczych czy nawet wyrzuceni z partii.

– Powoli, w białych rękawiczkach, zostaniemy zastąpieni wiernymi działaczami obecnego trzonu warszawskiego PO – zapowiada działacz jednej z mniejszych partii.

Dotychczas członkowie Inicjatywy Polskiej i Nowoczesnej mieli zapewnione stanowiska i miejsca na listach wyborczych w ramach parytetu. Przykładowo Nowoczesna ma pochodzącego ze swoich szeregów wiceprzewodniczącego Rady Warszawy, jedną dyrektorkę-koordynatorkę i swoich wiceburmistrzów w dzielnicach. Mogli więc dowolnie wyrażać swoje zdanie, gdyż nie podlegali władzy kierownictwa PO.

Reklama
Reklama

– Teraz możemy wszystko stracić – mówi działacz Nowoczesnej. – Przecież nikt nie zagwarantuje stanowiska konkretnej frakcji partyjnej. Będziemy się musieli o to bić z Platformą, w wiadomo, że przy ich liczebności to będzie kopanie się z koniem. Warto też pamiętać, co się stało z naszym wiceprezydentem Pawłem Rabiejem. Prezydent odwołał go i mimo ustaleń koalicyjnych nie powołał na to miejsce osoby wskazanej przez nas, tylko swoją koleżankę. Jeśli już wtedy nas tak traktowali, to jak to będzie teraz? – pyta.

Członkowie obu mniejszych partii obawiają się też o miejsca na listach wyborczych. Jak tłumaczą, w tej chwili mieli zapewnione dobre miejsca, dzięki którym część osób udało się wygrać wybory. – Jednak warszawska PO promuje osoby, które najlepiej określić jako „bierny, mierny, ale wierny” – tłumaczą działacze. – Automatycznie oznacza to, że ludzie spoza obecnych struktur nie będą mile widziani na dobrych miejscach – dodaje.

Jego zdaniem oznacza to, że dostaną miejsca tzw. wypełniaczy, czyli osób, które nie mają szans na mandat i są tylko po to, by było dużo nazwisk na liście. Przydadzą się też jako narzędzia do rozdawania ulotek i klejenia plakatów.

Czy działacze Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej stracą stanowiska?

Czy rzeczywiście konwencja zjednoczeniowa to koniec karier warszawskich działaczy Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej?

Reklama
Reklama

Jak dowiedziało się „Życie Warszawy”, przedstawiciele wszystkich trzech ugrupowań umówili się, że w Warszawie członkowie Nowoczesnej i Inicjatywy nie będą zmarginalizowani. – Mamy obietnicę, że nasi ludzie znajdą we władzach różnych szczebli nowej partii – słyszymy. – Wybory mają odbyć się jeszcze w tym roku i będą w pełni demokratyczne, ale liczymy na to, że nie będzie żadnych niespodzianek, przynajmniej do końca kadencji.

– Teraz możemy wszystko stracić – mówi działacz Nowoczesnej. – Przecież nikt nie zagwarantuje stanowiska konkretnej frakcji partyjnej. 

Zdania na ten temat jednak są podzielone.  – To wszystko zawsze odbywa się według określonego schematu – mówi inny działacz.–  Najpierw PO będzie chciała pokazać, że nadal jesteśmy podmiotem, a nie przedmiotem, więc w pierwszych wyborach będziemy mieli na pokaz różne stanowiska. Zazwyczaj zresztą nic nie znaczące, ale ładnie wyglądające, czyli np. wiceprzewodniczącego. Po kilku miesiącach, gdy już ludzie zapomną o zjednoczeniu, zacznie się szukanie haków i powodów do odwoływania naszych ludzi. Powolutku, z grymasem na ustach, ale systemowo – prognozuje.

Dodaje, że powody zawsze się znajdą, a na miejsce odwołanego działacza nie będzie już wchodziła osoba z Inicjatywy czy Nowoczesnej, bo tych partii już po prostu nie będzie. – Powoli, w białych rękawiczkach, zostaniemy zastąpieni wiernymi działaczami obecnego trzonu warszawskiego PO – zapowiada działacz. – To całe zjednoczenie da przede wszystkim jeden efekt. Stołeczna Platforma już nie będzie się musiała z nikim dzielić władzą.

Reklama
Reklama
Reklama