8°C
1023.4 hPa
Życie Warszawy

To koniec Rafała Trzaskowskiego? Historia pokazuje, że może być odwrotnie

Publikacja: 13.10.2025 08:00

Konflikt Rafała Trzaskowskiego z władzami warszawskiej Platformy nie jest czymś nowym.

Konflikt Rafała Trzaskowskiego z władzami warszawskiej Platformy nie jest czymś nowym.

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie ma powodu, by się załamywać. Osoby, które popadały w konflikt z działaczami stołecznej Platformy Obywatelskiej i jej szefem Marcinem Kierwińskim, zazwyczaj wychodziły na tym całkiem dobrze.

Dla niektórych rozstanie się z lokalnymi strukturami partyjnymi było nawet odskocznią do nowej kariery.

Małgosiu, ty nawet nie startuj

Doświadczyła tego m.in. ówczesna posłanka Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska. Posłanka była szefową warszawskich struktur partii, lecz jej działania były przez działaczy dość mocno krytykowane. Jak twierdzili, Kidawa-Błońska nie dbała o swoich ludzi, a kontakt z nią był dość mocno utrudniony. Wykorzystał to Marcin Kierwiński, który cierpliwie zbierał wokół siebie niezadowolonych oferując im współpracę m.in. z urzędem marszałkowskim.

Niezadowolenie z przewodniczącej było tak duże, że w krótkim czasie po stronie Kierwińskiego znalazła się większość członków stołecznej PO. Wówczas Kierwiński mógł otwarcie wystąpić przeciw Kidawie-Błońskiej i podjąć rywalizację o stołek szefa stołecznych struktur Platformy. „Małgosiu, ty nawet nie startuj, jesteś skończona” – miał powiedzieć posłance przed partyjnymi wyborami jeden z przybocznych Marcina Kierwińskiego.

Ze stołecznego samorządu na fotel Marszałka Sejmu

„Skończona Małgosia” rzeczywiście straciła fotel szefowej warszawskiej PO, po czym została Marszałkiem Sejmu, czyli drugą osobą w państwie, a przez chwilę wydawało się nawet, że ma szansę na wygranie wyborów prezydenckich w Polsce. Obecnie Kidawa-Błońska jest Marszałkiem Senatu, czyli trzecią osobą w Polsce. Jak komentują złośliwi, „jest to wygodniejszy fotel niż partyjnego kacyka w Warszawie”.

Podobne doświadczenie stało się udziałem Hanny Gronkiewicz-Waltz. Pod koniec jej trzeciej kadencji na stanowisku prezydent Warszawy, stołeczna Platforma Obywatelska, wspierana przez Grzegorza Schetynę i Marcina Kierwińskiego, postanowiła zaatakować. Wprawdzie od początku trzeciej kadencji Gronkiewicz-Waltz deklarowała, że nie zamierza ona startować w kolejnych wyborach, działacze PO jednak postanowili „grillować” swoją prezydentkę. Co ciekawe, Gronkiewicz-Waltz pełniła wówczas funkcje prezydent Warszawy i krajowej wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej – tak samo jak obecnie Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy dokończyła kadencję i odeszła, lecz zaczęła aktywnie działać w strukturach europejskich. Obecnie jest posłanką do Parlamentu Europejskiego, jedną z najlepiej ocenianych spośród wszystkich eurodeputowanych.

Reklama
Reklama

Skonfliktowany z Marcinem Kierwińskim i wierchuszką stołecznej Platformy był także pierwszy zastępca Hanny Gronkiewicz-Waltz Jacek Wojciechowicz. Członkowie partii liczyli na to, że będzie on wypełniał ich polecenia, jednak Wojciechowicz był lojalny przede wszystkim wobec swojej szefowej. Władzom PO nie udało się go w żaden sposób odwołać, gdyż Hanna Gronkiewicz-Waltz nie przyjmowała żadnych poleceń ani sugestii od partii i nie pozwalała, by ktokolwiek postronny wtrącał się w politykę kadrową ratusza.

Partyjnym działaczom udało się zmusić ją do odwołania Wojciechowicza dopiero podczas wybuchu tzw. afery reprywatyzacyjnej. Mieli wówczas zagrozić, że jeśli Gronkiewicz-Waltz tego nie zrobi, partia nie będzie jej broniła przed atakami opozycji, a wręcz przeciwnie – przyłączy się do tych ataków.

Jacek Wojciechowicz zamienił funkcję wiceprezydenta na fotel prezydenta

Wojciechowicz odszedł z ratusza, ale po kilku latach fotel wiceprezydenta zamienił na fotel prezydenta w rodzinnym Raciborzu. Wystartował tam w wyborach jako kandydat niezależny i je wygrał, co oznacza, że jako urzędnik samorządowy znacznie awansował. Gdyby posypał głowę popiołem i został w stołecznej PO, mógłby dziś być co najwyżej szeregowym radnym.

Kozłowski przeniósł się wówczas do Polski 2050, gdzie został wiceprzewodniczącym zarządu krajowego.

W atmosferze skandalu odchodził z partii również były wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. Skonfliktowany z władzami PO Kozłowski zarzucił członkom swojej partii, że „ustawili” wybory w partii tak, by do władz dostały się tylko osoby wierne Marcinowi Kierwińskiemu. „Zorganizowane i zaplanowane działanie, które miało spowodować oczekiwany wynik wyborów” - skomentował. W odpowiedzi na taką opinię sąd koleżeński wyrzucił go z partii. Kozłowski przeniósł się wówczas do Polski 2050, gdzie został wiceprzewodniczącym zarządu krajowego. Następnie został powołany na wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli, gdzie pracuje do dziś.

Reklama
Reklama

W grajdołku

Obecnie działacze Platformy wytoczyli działa przeciw prezydentowi Rafałowi Trzaskowskiemu. Próbują mu udowodnić, że nie ma on nic do powiedzenia, a każde jego działanie musi być zaakceptowane przez wierchuszkę stołecznej PO. Czy prezydent pójdzie na taki układ? Konflikt Rafała Trzaskowskiego z władzami warszawskiej Platformy nie jest ani czymś nowym, ani nawet najbardziej intensywnym. Zamiast poddawać się naciskom, prezydent może znaleźć inną drogę, bez Marcina Kierwińskiego i jego przybocznych. Nie da się bowiem nie zauważyć, że ci, którzy zostali przez warszawską Platformę wypchnięci, są dzisiaj w zupełnie nowych, bardziej prestiżowych miejscach, zaś większość tych, którzy te konflikty napędzają, od wielu lat znajdują się w tym samym grajdołku.

Reklama
Reklama
Reklama