26° Winieta pogoda
27° / 15° C
Życie Warszawy

Nowa wystawa w Domu Spotkań z Historią. Żołnierska wędrówka na fotografii

Publikacja: 09.05.2025 16:58

Nowa wystawa w Domu Spotkań z Historią. Żołnierska wędrówka na fotografii

Fotografie z domowego archiwum Stanisława Andresa nie były wcześniej pokazywane ani publikowane

Foto: materiały prasowe

„All inclusive. Odyseja porucznika Andresa 1939-1947” to nowa wystawa w Domu Spotkań z Historią przy ul. Karowej. Po raz pierwszy zaprezentowane jest prywatne archiwum zdjęć porucznika Stanisława Andresa, żołnierza generała Władysława Andersa, przechowane i opisane przez jego wnuków.

Historia Stanisława Andresa jest podobna do innych opowieści o żołnierzach i tułaczach z lat II wojny światowej.

„Szczęście i zarazem… nieszczęście porucznika Andresa polegało na tym, że z generałem Władysławem Andersem, dowódcą 2 Korpusu Polskiego, łączyło go nazwisko… prawie łączyło, bo występuje tu jednak mało zauważalna zamiana jednej litery. Być może właśnie ta „bliskość” spowodowała, że w armii Andersa miał nieco uprzywilejowaną pozycję. Zdjęcia robił komu i gdzie chciał, ale tylko dla siebie. Nie był zawodowym fotografem, lecz amatorem, który nie rozstawał się z aparatem. W sumie – jak twierdził – wykonał pół tysiąca fotografii, z czego ponad trzysta ocalało do dziś” – napisali w opisie wystawy jej kuratorzy.

Stanisław Andres – żołnierz, tułacz, ocalały

Stanisław Andres (rocznik 1909) został zmobilizowany w sierpniu 1939 roku. Walczył w wojnie obronnej Polski i trafił do sowieckiej niewoli. Cudem uniknął śmierci w Lesie Katyńskim, został zesłany do łagru. A potem zdarzył się drugi cud – amnestia i Polskie Siły Zbrojne, gdy Stalin porozumiał się z aliantami. Na mocy układu Sikorski-Majski powstało polskie wojsko w Związku Sowieckim. I to z nim Andres po raz kolejny wyruszył w nieznane. All inclusive…, bo na szlaku wojennym porucznika Andresa była i syberyjska katorga, i turnieje brydżowe na pustyni. Było ostre strzelanie z armaty, jak i wodne harce w Eufracie. Braterstwo broni i męska przyjaźń. Smutek rozłąki i strach o najbliższych. No i nuda, bardzo dużo dojmującej nudy. Takiej, która wcale nie kojarzy się z koszmarem wojny.

Zdjęcia porucznika Andresa nie są typowym reportażem wojennym. Wojny na tych kadrach prawie nie ma

Stanisław Andres bez większych ran przeszedł cały szlak andersowców: z ZSRS przez Iran, Irak, Indie, Palestynę i Egipt do Włoch, gdzie walczył, a symbolem tych zmagań była bitwa o Monte Cassino.

Zdjęcia porucznika Andresa nie są typowym reportażem wojennym. Wojny na tych kadrach prawie nie ma. Jest armia i są żołnierze, ale to raczej koledzy, często w nieżołnierskich pozach.

Stanisław Andres przebył szlak: Palestyna, Irak, Egipt, a potem Włochy: Ankona, Monte Cassino, Bolonia. W Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie służył do 2 grudnia 1946.Do kraju wrócił w maju 1947 i zamieszkał z rodziną w Wałczu, potem w Koszalinie. Do emerytury pracował w tamtejszej WSS „Społem”. Zmarł w 2005 roku.

Wspomnienia zamknięte w fotografiach w Domu Spotkań z Historią

Fotografie z domowego archiwum Stanisława Andresa nie były wcześniej pokazywane ani publikowane. Wystawa to wybór stu z nich. Komentarzem są anegdoty i historie spisane ze wspomnień i wywiadów, które z dziadkiem przeprowadzili jego wnukowie: Tomasz i Michał Wójcikowie.

Wystawę można oglądać do 7 września br. jej kuratorami wystawy są Joanna Kinowska, Tomasz Wójcik i Michał Wójcik.