10.2°C
1015.8 hPa
Życie Warszawy

Pole Mokotowskie – SGH? Nie psujmy systemu nazewnictwa w metrze

Publikacja: 09.12.2025 15:45

Obecna nazwa [Pole Mokotowskie - przyp. red.] jest dość dobrze utrwalona i zrozumiała dla użytkownik

Obecna nazwa [Pole Mokotowskie - przyp. red.] jest dość dobrze utrwalona i zrozumiała dla użytkowników. Mam wrażenie, że środowisko związanie z SGH podchodzi do sprawy ambicjonalnie, bo „Politechnika i Uniwersytet już mają swoje nazwy” - mówi Jakub Jastrzębski

Foto: mat. pras.

Czytelników „Życia Warszawy” poruszył pomysł uzupełnienia nazwy stacji metra „Pole Mokotowskie” o skrót nazwy znajdującej się przy stacji Szkoły Głównej Handlowej. Zapytaliśmy varsavianistę i autora książek o warszawskim metrze Jakuba Jastrzębskiego co sądzi o proponowanej zmianie i jakie zasady rządzą nazewnictwem kolei podziemnej.

Czy należy zmieniać nazwy stacjom, przystankom itp.? Czy w innych krajach europejskich, które dysponują metrem, przyjęła się taka praktyka?

Uważam, że stacje metra są czymś innym, niż zwykłe przystanki komunikacji miejskiej. Z powodu ogromnych możliwości przewozowych metra, z jego stacji korzysta znacznie większa liczba pasażerów, niż z pozostałych przystanków komunikacji miejskiej, które mogą zmieniać nie tylko nazwę, ale nawet i lokalizację. Stacje metra są w porównaniu z nimi niemal niezmienne. Szczególnie, że od lat 90. XX w. obserwujemy, że kształtują one nazewniczą rzeczywistość miasta. Nazwy stacji stają się nazwami okolic, w których się znajdują, bo są zrozumiałe dla mieszkańców całego miasta.

Zdarzało mi się tłumaczyć komuś, że „mieszkam przy Racławickiej”, choć to tak naprawdę niewielka uliczka na Mokotowie. Ale określenie to było zrozumiałe dla osób spoza mojej dzielnicy. Dość powszechną praktyką w większości systemów metra jest dążenie do tego, żeby nazw nie zmieniać bez potrzeby. Nazwy te uważa się zwykle za ważne nazewnicze punkty orientacyjne.

O rozmówcy

Jakub Jastrzębski

Varsavianista, historyk warszawskiego metra, autor książek „Sto lat warszawskiego metra” i nowo wydanej „Metro Stefana Starzyńskiego?”

Oczywiście czasem się to zdarza, gdy nazwy się dezaktualizują, albo upamiętniają postacie, które wypadają z panteonu „słusznych” patronów. W metrze w Pradze po 1989 roku zmieniono kilka nazw stacji takich jak Moskevská czy Leninova. W Warszawie niemal udało się tego uniknąć, mimo że większość nazw stacji na I linii metra nadano jeszcze w latach 80. XX wieku, ponieważ przyjęto zasadę, żeby unikać upamiętniania w nazwach stacji historycznych postaci, czy wydarzeń. Stąd stacja na placu Dzierżyńskiego (teraz plac Bankowy) nawet przed 1989 rokiem miała się nazywać Ratusz. Jedyną stacją, której nazwa wymagała zmiany to plac Komuny Paryskiej, dawny i obecny plac Wilsona, ale odbyło się to jeszcze na etapie, gdy stacja była w planach.

Czy w nazewnictwie stacji obowiązuje jakaś reguła? A jeśli tak, czy wraz z przybywaniem kolejnych stacji trzymamy się jej?

Gdy w 1983 roku rozpoczęto budowę warszawskiego stało się jasne, że stacje metra będą potrzebować oficjalnych nazw. Przyjęto wtedy pewne nieformalne zasady dotyczące tego zagadnienia. Uznano, że nazwy powinny być możliwie krótkie, najlepiej jednowyrazowe. Preferowano takie nazwy, które są określeniami okolicy, w której się znajdują, jak Wierzbno, czy Młociny.

Reklama
Reklama

Brano też pod uwagę miejsce, lub obiekt, który pozwoli pasażerom zorientować się gdzie się znajdują. Takimi nazwami są Dworzec Gdański, czy Plac Wilsona. Starano się unikać nazw ulic, choć nawet na linii M1 zdarzają się nazwy takie jak Racławicka czy Wilanowska.

Najnowsza książka Jakuba Jastrzębskiego o warszawskiej kolei podziemnej - "Metro Stefana Jastrzębski

Najnowsza książka Jakuba Jastrzębskiego o warszawskiej kolei podziemnej - "Metro Stefana Jastrzębskiego"

Foto: mat. pras.

Niestety z czasem zaczęto nieco psuć ten system, czego wyrazem jest dla mnie przyjęcie przez warszawskich radnych długich i nadmiernie skomplikowanych nazw, takich jak, Nowy Świat-Uniwersytet, czy Centrum Nauki Kopernik, w miejsce roboczych - odpowiednio - Nowy Świat i Powiśle.

Czy przekonuje pana argument jednego z inicjatorów dodania skrótu SGH do nazwy Pole Mokotowskie prof. Andrzeja Zawistowskiego, że wraz z podłączeniem nowych trzech stacji linii M2 będzie to dobry moment do zmiany stacji?

Wydaje mi się, że samo to, że nadarza się okazja nie powinno wpływać na podjęcie takiej decyzji. Profesor Zawistowski twierdzi, że poprzednio, gdy SGH wystąpiło z taką inicjatywą, to radni generalnie ją poparli, ale ostatecznie odmówili zmiany, bo akurat nie było okazji. W międzyczasie takich samych „okazji” było kilka - jak choćby otwarcie kilku kolejnych odcinków M2. Wydaje mi się, że radni mogli po prostu użyć wtedy takiego pretekstu, by odmówić uczelni w dość kurtuazyjny sposób.

Gdyby to od pana zależało zmieniłby pan nazwę stacji na „Pole Mokotowskie – SGH”?

Uważam, że nie ma żadnej potrzeby, żeby dokonywać takiej zmiany. Obecna nazwa jest dość dobrze utrwalona i zrozumiała dla użytkowników. Mam wrażenie, że środowisko związanie z SGH podchodzi do sprawy ambicjonalnie, bo „Politechnika i Uniwersytet już mają swoje nazwy”.

Reklama
Reklama

Komunikacja miejska, to nie przestrzeń do licytowania się na zasługi. Szczególnie, że nazwę Politechnika należy rozumieć raczej jako określenie nazwy okolicy, niż ukłon w stronę uczelni. Wcześniej używano roboczej nazwy Wawelska, pochodzącej od nazwy jednej z ulic tworzących Trasę Łazienkowską. Można obiektywnie ocenić, że wybrano nazwę lepszą.

Peron-wyspa na stacji Pole Mokotowskie ma wymiary 10 m szerokości i 120 m długości.

Peron-wyspa na stacji Pole Mokotowskie ma wymiary 10 m szerokości i 120 m długości.

Foto: Adamon

Nowy Świat-Uniwersytet to niestety niepotrzebny ukłon radnych w stronę władz uczelni. Warto by teraz odmówili. Uważam że zgoda na zmianę, to znacznie więcej, niż dodanie trzech liter do nazwy Pole Mokotowskie. Będzie to oznaczać niepotrzebny precedens.

Zgoda na wniosek władz SGH otworzy furtkę do innych propozycji i dalszego psucia systemu nazewniczego. Nie kuśmy radnych. Bo cóż stoi na przeszkodzie, żeby następną propozycją było np. Wierzbno-Polskie Radio, czy powiedzmy Rondo Daszyńskiego-Muzeum Powstania Warszawskiego. Lokalizacyjnie to uzasadnione, ale niepotrzebnie komplikujące system, który ma być przecież ułatwieniem dla pasażerów.

Reklama
Reklama
Reklama