Władze miasta, po ogromnej fali krytyki i politycznym konflikcie, zdecydowały się na dwuetapowe wprowadzenie ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu. Prezydent Rafał Trzaskowski przyznał, że wcześniejsza dyskusja „nie przebiegła w sposób wzorcowy” i ogłosił nową strategię, która ma uwiarygodnić działania miasta i pokazać, że wsłuchano się w krytykę. Decyzja ta jest odpowiedzią na wolę mieszkańców, którzy w konsultacjach społecznych w zdecydowanej większości poparli wprowadzenie zakazu.
Pilotaż w centrum, problemy na obrzeżach
Zgodnie z ogłoszonym planem, nocny zakaz sprzedaży alkoholu ma zostać wprowadzony już od listopada tego roku w dwóch dzielnicach: Śródmieściu i Pradze-Północ. Władze miasta traktują to jako „pilotaż”, który ma posłużyć do przetestowania kompleksowego programu działań, obejmującego m.in. zwiększone patrole służb porządkowych. Docelowo, ogólnomiejski zakaz ma obowiązywać od 1 czerwca 2026 roku, a projekt uchwały obejmujący całą stolicę ma zostać przedłożony Radzie Warszawy wiosną przyszłego roku.
Wola bije na alarm
Tymczasem już teraz pojawiają się poważne obawy dotyczące negatywnych skutków ubocznych tego rozwiązania. Radna Woli, Dorota Makowiecka, wystosowała interpelację do burmistrza dzielnicy, Krzysztofa Strzałkowskiego, z prośbą o podjęcie kroków w celu włączenia Woli do programu pilotażowego. Radna argumentuje, że Wola, granicząca bezpośrednio ze Śródmieściem, jest narażona na „emigrację ludzi w nocy”, czyli mówiąc inaczej alkoholowe pielgrzymki imprezowiczów z centrum miasta spragnionych dalszej zabawy. W jej ocenie, osoby szukające alkoholu będą przemieszczać się ze Śródmieścia objętego zakazem na Wolę, gdzie wciąż będą mogły dokonać zakupu.