Głównym strażnikiem gwary jest prężnie działające Stowarzyszenie Gwara Warszawska. Jego misją jest nie tylko dokumentowanie i zachowywanie tego języka, ale przede wszystkim jego popularyzacja i przekazywanie młodym pokoleniom w atrakcyjny sposób.
Stowarzyszenie aktywnie organizuje liczne wydarzenia. Regularnie prowadzi warsztaty pod hasłem „Mówię po warszawsku”, gdzie uczestnicy uczą się gwary poprzez zabawę, quizy i wspólne czytanie tekstów Stefana Wiecheckiego. Inną popularną inicjatywą są darmowe spacery tematyczne, takie jak ostatnie po Kamionku czy Grochowie, które łączą poznawanie historii miasta z nauką gwary.
Kluczowym miejscem na mapie Warszawy, które Stowarzyszenie stworzyło, jest kawiarnia kulturalna „Na Winklu”. Lokalizacja przy ul. Stalowej 1 jest symboliczna – to właśnie tam mieszkał felietonista Stefan „Wiech” Wiechecki, piewca warszawskiej gwary. To nie tylko miejsce spotkań, ale żywe centrum kultury, gdzie odbywają się prelekcje, pokazy filmowe oraz warsztaty, co czyni je prawdziwym sercem warszawskiego folkloru.
legendarny piewca warszawskiej gwary
Stefan Wiechecki, ps. Wiech (1896-1979) był prozaikiem, satyrykiem, publicystą i dziennikarzem.
Autor uznawany jest za uosobienie warszawskości z uwagi na swoją twórczość pisaną stylem gwarowym, nazwanym wiechem. Najbardziej znane są jego felietony, z którymi jego postać jest kojarzona.
Gwarowy słownik, czyli po co nam „bajzel” i „git”?
Gwara to skarbnica unikalnych zwrotów, które najlepiej oddają klimat dawnej Warszawy. Poniżej kilka wybranych przykładów:
• Ancug – garnitur (z niem.).
• Bajzel – bałagan, nieporządek.
• Chawira – mieszkanie, dom.
• Draka – awantura, zamieszanie.
• Git – dobrze, w porządku, fajnie.
• Melina – miejsce spotkań, lokal.
• Sałata – pogardliwe określenie na dorożkarza.
• Zaiwanić – ukraść, zwinąć coś.
Słownik gwary kryje w sobie jednak znacznie więcej barwnych określeń, które dają wgląd w mentalność i życie warszawiaków. Ciekawym przykładem jest słowo „cekiny” oznaczające bilon, a także „andrus”, czyli sprytny chłopak z Powiśla. Stan upojenia alkoholowego określano mianem „amba”, a głowę żartobliwie nazywano „arbuzem”, „kapustą” lub „makówką”. Ktoś, kto drałował (szedł piechotą) bez biletu, był „gapiarzem” lub „bezbiletowym”. Policjant mógł być „gliniarzem” lub „salcesonem”, a dorożka to „drynda”. Z kolei elegancki, duży samochód nazywano „karawanem”. To tylko kilka z wielu słów, które tworzą ten unikalny język.
Te słowa to coś więcej niż zabawne zwroty. Są żywym świadectwem historii i codzienności mieszkańców przedwojennej Warszawy. Dzięki działalności takich organizacji jak Stowarzyszenie Gwara Warszawska, ten język, choć już nie dominujący, wciąż rezonuje w sercach Warszawiaków i pozostaje nieodłączną częścią tożsamości stolicy.