Tak surowe sankcje miały sprawić, że biznes ten stanie się całkowicie nieopłacalny, jednak grupy przestępcze szybko znalazły sposób na obejście definicji hazardu. Dzisiejsze maszyny to często hybrydy udające terminale internetowe lub gry zręcznościowe, co w pierwszej fazie kontroli pozwala organizatorom na kwestionowanie ich hazardowego charakteru.
Iluzja niejawności
Wielu warszawiaków zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że tego typu lokale działają niemal jawnie, na oczach tysięcy przechodniów. Kluczem do przetrwania podziemia jest specyficzny system zabezpieczeń i kamuflażu. Salon nie potrzebuje neonu, by przyciągnąć klientelę – w tym świecie informacja rozchodzi się pocztą pantoflową lub za pomocą dyskretnych komunikatów w mediach społecznościowych.
Lokale są zazwyczaj pozbawione okien, zabezpieczone systemem kamer i domofonów, które pozwalają selekcjonerom na weryfikację wchodzących osób. Ponadto właściciele budynków, w których organizowany jest nielegalny hazard często zasłaniają się niewiedzą, podpisując umowy najmu z tzw. słupami. Są to najczęściej osoby bez majątku, bezdomne lub obcokrajowcy, od których państwo nie jest w stanie wyegzekwować nałożonych kar finansowych.
Syzyfowa praca służb i mit wybiórczości nalotów
Poczucie mieszkańców, że policja działa wybiórczo, zamykając tylko niektóre punkty, wynika z ogromnej dysproporcji między zasobami służb a dynamiką czarnego rynku. Każda skuteczna likwidacja lokalu musi zostać poprzedzona żmudną pracą operacyjną.
Z perspektywy ekonomicznej grupy przestępcze są o krok przed państwem, ponieważ koszt zakupu używanego automatu jest na tyle niski, że maszyna zarabia na siebie w zaledwie kilka dni. Gdy policja konfiskuje sprzęt, organizator traktuje to jako wkalkulowane ryzyko i następnego dnia wstawia nowe urządzenia do innego, wcześniej przygotowanego lokalu.
Jesienna ofensywa warszawskiej policji
Ostatnie miesiące 2025 roku pokazują jednak, że służby nie składają broni i regularnie uderzają w warszawskie struktury hazardowe. Pod koniec października policjanci z Włoch zatrzymali dwóch młodych obywateli Ukrainy w wieku 18 i 21 lat i przejęli pięć automatów.
W listopadzie akcje przeniosły się na Ursus i Mokotów, gdzie podczas nalotu przy ulicy Orląt Lwowskich funkcjonariusze przechwycili siedem maszyn oraz gotówkę.
Z kolei tuż przed świętami, 18 grudnia, policjanci z Pragi-Północ wspólnie z Mazowieckim Urzędem Celno-Skarbowym zlikwidowali punkty na Targówku, gdzie poza kilkunastoma automatami zatrzymano obywatela Wietnamu nielegalnie przebywającego w Polsce.
Te powtarzające się zatrzymania obcokrajowców potwierdzają niepokojący trend wykorzystywania migrantów jako „personelu frontowego”, który ponosi bezpośrednią odpowiedzialność karną.
Radykalny głos radnego
Mimo nieustających działań służb, w samym sercu Pragi-Północ wciąż istnieje punkt, który stał się symbolem bezradności systemu. Jan Mencwel, radny m.st. Warszawy, w swojej interpelacji z 15 grudnia 2025 roku alarmuje, że w przejściu podziemnym na skrzyżowaniu ulic Targowej, Ząbkowskiej i Okrzei kwitnie nielegalny proceder przypominający głębokie lata 90.
Radny punktuje rażący dysonans: z jednej strony miasto inwestuje miliony w rewitalizację okolicy i tworzenie „zielonej” ulicy Okrzei, a zaledwie kilkaset metrów dalej toleruje mroczne podziemia z nielegalnym hazardem. Mencwel stawia retoryczne pytanie o to, czy Urząd Miasta podejmie realne kroki w celu kontroli tego miejsca, czy też wybierze drogę ostateczną – fizyczną likwidację tunelu.
Czy zasypanie podziemi to jedyna droga?
Postulat radnego Mencwela dotyczący zasypania przejścia podziemnego i zastąpienia go naziemnym przejściem dla pieszych oraz przejazdem rowerowym wydaje się być najbardziej radykalnym, ale też najskuteczniejszym rozwiązaniem.
Architektura miejska, w której dominują ciemne, zamknięte tunele, tworzy naturalny azyl dla przestępczości, będąc jednocześnie „ziemią niczyją” trudną do stałego patrolowania. Trzeba pamiętać, że same naloty policji to tylko leczenie objawowe.