9.5°C
1023.2 hPa
Życie Warszawy

Awantura o Krakowskie Przedmieście

Publikacja: 19.10.2025 10:50

Wielu ludzi przychodzi obejrzeć kawałek starej Warszawy. I to nie tylko tej, której nie ma, bo znisz

Wielu ludzi przychodzi obejrzeć kawałek starej Warszawy. I to nie tylko tej, której nie ma, bo zniszczyli ją Niemcy po Powstaniu Warszawskim w 1944 roku, ale i tej, która nie ma, nawet gdyby wojny nie było.

Foto: Szymon Pulcyn

„Awantura o Krakowskie Przedmieście” tak mógłby brzmieć tytuł nowego filmu, który produkuje Radosław Drabik i kierowany przez niego Gigant Films. W centrum Warszawy kręcone są bowiem zdjęcia do nowej ekranizacji „Lalki”. Jaka ona będzie – zobaczymy dopiero po zakończeniu produkcji i premierze filmu, ale sądząc po nazwiskach aktorów, którzy grają główne role, zapowiada się dobry film.

„Dzień przedświąteczny i ładna pogoda wywabiły mnóstwo ludzi na bruk miejski. Sznur powozów i pstrokaty falujący tłum między Kopernikiem i Zygmuntem wyglądał jak stado ptaków, które właśnie w tej chwili unosiły się nad miastem dążąc ku północy.” – to proza warszawskiego XIX-wiecznego kronikarza Aleksandra Głowackiego, czyli Bolesława Prusa. Wkomponowanie w tę scenerię Marcina Dorocińskiego, Andrzeja Seweryna, Marka Kondrata, Agaty Kuleszy, Kamili Urzędowskiej czy Cezarego Żaka dać może efekt więcej niż zadowalający. Gdy do tego miejscem akcji uczynimy wnętrza naturalne, te w których „Lalka” się działa, pozwala to na uruchomienie naszej wyobraźni w sposób maksymalnie realistyczny. Wyobraźni, bo nikt nas nie cofnie w czasie i nie przeniesie na Krakowskie Przedmieście tamtych lat. No, może jedynie pąsowa róża, ale rzecz jasna w odpowiedniej godzinie.

Takiej Warszawy już nie zobaczymy

Bo pamiętacie, jak to z „Godziną pąsowej róży” było? Żeby uniknąć kary za spóźnienie do domu Ania, czyli Elżbieta Czyżewska przestawiła wskazówki pamiątkowego zegara i przeniosła się w czasie właśnie w lata osiemdziesiąte XIX w. Warszawa współczesna, czyli ta z początku lat 60. XX wieku zmieniła się w miasto Bolesława Prusa. Anię cały ten świat początkowo bawił, potem zaczęła się przeciwko niemu buntować.

Współczesna ekranizacja „Lalki” z Kamilą Urzędowską jako Izabelą Łęcką i Marcinem Dorocińskim jako S

Współczesna ekranizacja „Lalki” z Kamilą Urzędowską jako Izabelą Łęcką i Marcinem Dorocińskim jako Stanisławem Wokulskim zobaczymy już w przyszłym roku

Foto: Szymon Pulcyn

Każdy z nas oglądał zapewne setki filmów, w tym wiele filmów historycznych. Różnica między najlepszą dekoracją, a osadzeniem produkcji w realnych plenerach jest niepodważalna. I bardzo widoczna.

Jerzy Nasierowski i Elżbieta Czyżewska w „Godzinie pąsowej róży”, a w tle fontanna w Ogrodzie Saskim

Jerzy Nasierowski i Elżbieta Czyżewska w „Godzinie pąsowej róży”, a w tle fontanna w Ogrodzie Saskim

Foto: mat. pras.

Reklama
Reklama

Wiele osób ma dziś pretensje do filmowców i do władz miasta, że zamknięta jest Krakowskie Przedmieście, że nieprzejezdny jest Trakt Królewski, że autobusy muszą jechać objazdami. Niektórzy publicyści piszą, że to skandal. Ale może ci malkontenci zerknęliby na tłumy, które przychodzą obejrzeć nie tylko filmowców i ich pracę, i nie tylko aktorów.

Wielu ludzi przychodzi, wśród nich i autor tych słów, obejrzeć kawałek starej Warszawy. I to nie tylko tej, której nie ma, bo zniszczyli ją Niemcy po Powstaniu Warszawskim w 1944 roku, ale i tej, której nie ma, nawet gdyby wojny nie było. Takiego starego traktu z powozami, ze strojami z epoki, z innym podłożem, a i – mam nadzieję – również z tym, co wylewało się na ulice, czyli nieczystościami, bo woda zdatna do picia z pierwszych rurociągów Lindleya popłynęła dopiero w 1886 roku, a Prus akcję swojej „Lalki” rozpoczął osiem lat wcześniej.

Dziś więc na filmowy plan w centrum Warszawy przyjeżdżają szkolne wycieczki (i nie jedynie z samej Warszawy!), warszawscy przewodnicy, którzy się specjalnie w okolicy spotykają, a także influencerzy, którzy zapewne zwietrzyli okazję zaciekawienia swoich odbiorców, żyjących nowoczesnymi technologiami światem filmowców. Wszystko to wśród starych dekoracji.

„Lalka” z 1968 roku, w roli Izabeli Łęckiej Beata Tyszkiewicz, a w tle Kościół św. Krzyża

„Lalka” z 1968 roku, w roli Izabeli Łęckiej Beata Tyszkiewicz, a w tle Kościół św. Krzyża

Foto: mat. pras.

Pałac Karasia zostanie z nami trochę dłużej

Miasto Warszawa jest współsprawcą zamieszania w okolicach Kopernika – jest partnerem tej produkcji. A więc nie tylko daje miejsce, za które filmowcy płacą. Miasto jest dawcą naszego warszawskiego logo i tym samym daje filmowi swój reklamowy, marketingowy produkt, jakim właśnie miasto jest. A to, że w tej chwili na całym świecie turystyka filmowa zaczyna być coraz bardziej modna i popularna, to już wprawdzie całkiem inna historia, ale wszyscy mają nadzieję, że po premierze „Lalki” turyści do Warszawy zjadą jeszcze chętniej. Zwłaszcza, jak się dowiedzą, że te „dekoracje” stoją na stałe, że Kopernik jest na swoim miejscu, że Pałac Staszica jest również, a że jak przyjadą to koni nie będzie? To może przeżyją. Pytanie, jak będzie z Pałacem Karasia, w którym mieści się sklep Wokulskiego? Przypomnę, że Pałac ten rozebrano w 1913 roku i miano na jego miejscu postawić coś nowego, ale I wojna światowa pokrzyżowała te plany.

Wiemy od pani Edyty Mydłowskiej-Krawcewicz z Urzędu M. St. Warszawy, że władze miasta już się dogadały z producentami filmu i filmowa makieta zostanie przynajmniej do czasu zainstalowania świątecznych dekoracji tej zimy. A co będzie później, to zobaczymy. Skoro państwo odbudowuje Pałace Saski i Brühla na Placu Piłsudskiego, to może miasto sprawi, że i Pałac Karasia uda się odbudować na miejscu obecnej dekoracji.  

Reklama
Reklama

Ekwiwalent reklamowy i miejsca pracy

A swoją drogą stolica to wymarzony plan filmowy. Każdego roku ekipy realizują tu wiele filmów. W samym 2021 roku było to w sumie ponad tysiąc dni zdjęciowych! Ulice, zabytki, fasady i wnętrza warszawskich budynków, stołeczne osiedla „grają” tak w krajowych, jak i zagranicznych produkcjach. A miasto cały czas z jednej strony wspiera filmowe inicjatywy, wydarzenia i ciekawe projekty edukacyjne, z drugiej czerpie z tego korzyści. Nie tylko żywą gotówkę, ale właśnie ów ekwiwalent reklamowy – trudno policzalny, trudno przeliczalny, ale widoczny na ulicach, placach i skwerach, po których dzień i noc, w świątek i piątek snują się nie tylko okularnicy ze skryptami, ale tysiące turystów z całego świata.

Jest jeszcze coś, o czym warto pamiętać. A mianowicie o tym, że każda produkcja filmowa, każdy odcinek serialu, to dziesiątki miejsc pracy dla tysięcy ludzi. Skromnie licząc w branży filmowej w Polsce pracuje rokrocznie około stu tysięcy osób! 

Daniel Olbrychski (w białej koszuli), któremu partnerowała Elżbieta Czyżewska, w filmie „Małżeństwo

Daniel Olbrychski (w białej koszuli), któremu partnerowała Elżbieta Czyżewska, w filmie „Małżeństwo z rozsądku”. Scena na Kamiennych Schodkach

Foto: mat. pras.

A czy to pamiętacie...

Przewodnicy warszawscy mają swoją warszawską filmową trasę. Zapewne taka trasa zostanie też delikatnie wzbogacona kodami QR, dzięki którym będzie można sobie poczytać i dowiedzieć się, co i kiedy było kręcone. Wyobrażacie sobie taka wycieczkę, gdzie stojąc na Mariensztacie, można zagłębić się w kręconą tam „Przygodę na Mariensztacie”? A chodząc po Starym Mieście przypomnieć sobie sceny w miejscach, w których Olbrychski uwodził Elżbietę Czyżewską w pamiętnej komedii „Małżeństwo z rozsądku”?

Będzie także interesującym dowiedzieć się czy niedaleko stamtąd na rynku Starego Miasta carscy żołnierze przeprowadzali brankę w 1861 roku, a konni Kozacy przeganiali protestujących, czy ci sami Kozacy galopem zapędzali uciekający młodzieńców do Kościoła św. Ducha na rogu Mostowej i Nowomiejskiej w takim sobie dziele „Jarosław Dąbrowski”? Już niedaleko stamtąd jest do Ogrodu Saskiego, gdzie konni Czerkiesi eskortowali rosyjskiego gubernatora. Te sceny – z zabawnymi epizodami pozafilmowymi akurat dobrze pamiętam, bo sam w nich konno jeździłem przed laty. A gdy na rogu Mostowej koń się poślizgnął i upadł, to reżyser radośnie dłoń zatarł, bo choć nie było tego w scenariuszu, to do filmu było jak znalazł.

A podążając filmowymi ścieżkami Warszawy, to czy pamiętacie którym torowiskiem szedł w „Nie lubię poniedziałku” Bogdan Łazuka trzymając tramwajową wajchę w ręku… choć może bardziej trzymając się tej wajchy mocno?

Reklama
Reklama

Gustaw Holoubek planował w „Gangsterach i Filantropach” napad na furgonetkę wiozącą pieniądze z utargu w CDT – tak, tak – na ten budynek, który spłonął pół wieku temu! To także obok niego kabrioletem Śkody przejeżdżali w tym samym filmie Hanka Bielicka i Wiesław Michnikowski. Bez tych filmowych kadrów Warszawy zapewne trudniej by go było odbudować.

„Gangsterzy i filantropi” w reżyserii Jerzego Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana był kręcony przy użyc

„Gangsterzy i filantropi” w reżyserii Jerzego Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana był kręcony przy użyciu nowoczesnych metod. Tłem do jednej z ostatnich scen filmu są Aleje Jerozolimskie

Foto: mat. pras.

Te zdjęcia pozwalają sobie uzmysłowić, jaka była Warszawa przed wojną i jaka po wojnie. Makieta byłaby zawsze makietą, a ruiny Powiśla z filmu „Smarkula” z Anną Prucnal są obrazem realnym miasta z lat powojennych. Czy „Lekarstwo na miłość” z Krystyną Sienkiewicz, które pokazuje Kruczą, nowy wówczas Grand Hotel i okolice Śródmieścia, miejsca, które uległy wielu przemianom. I – jak pokazuje upływający czas – ulegać będą dalszym.

Nie sposób stojąc na Placu Teatralnym przy starym zegarze słonecznym – na środku parkingu – nie wspomnieć Zbyszka Cybulskiego z filmu „Pingwin”.

Wiele tych filmów – czy komedia „Małżeństwo z rozsądku”, czy „Przygoda na Mariensztacie” – pozwala dziś Warszawiakom urodzonym gdzie indziej, zamieszkałym w stolicy już odbudowanej i rozbudowywanej poznać miasto, w którym dziś żyją, bawią się i odpoczywają. Miasto odbudowane z gruzów, stworzone z niczego.

Reklama
Reklama

Wojna tragiczna i komiczna w stołecznych plenerach

Przypomnę jeszcze kilka mniej lub bardziej znanych produkcji z udziałem Warszawy:

– „Kanał” Andrzeja Wajdy i Jerzego Stefana Stawińskiego kręcono w 1956 w Warszawie przy ulicach Cecylii Śniegockiej i Dolnej.

– „Zamach” Jerzego Passendorfera – wojenny dramat, rekonstrukcja udanej akcji AK na szefa policji SS, generała Kutscherę, zwanego „katem Warszawy” – zdjęcia ulokowano m.in. przy ul. Emilii Plater, Jaworzyńskiej, na Frascati i Kaniowskiej.

– „Giuseppe w Warszawie” Stanisława Lenartowicza ze znakomitymi rolami Elżbiety Czyżewskiej i Zbigniewa Cybulskiego, którego akcja rozgrywa się w trakcie okupacji niemieckiej a zdjęcia kręcono w sporej części na Powiślu w okolicach Mostu Poniatowskiego i Solca.

Film „Prawdziwy ból” z kolei to historia w wyreżyserowana i zagrana przez Jesse Eisenberga i Kierana Culkina (który za drugoplanową rolę dostał Oscara). To film z udziałem Warszawskiego Funduszu Filmowego, kręcony dwa lata temu m.in. przy Pomniku Powstania Warszawskiego i Pomniku Bohaterów Getta. No, może uważni oglądacze zdziwią się z lekka patrząc, jak bohaterowie tego dzieła, mieszkając w hotelu Sofitel przy Placu Piłsudskiego (dawnej Victorii) wjeżdżają windą na 11 piętro, by wyjść na dach na skręta.

Reklama
Reklama
„Prawdziwy ból” Jessego Eisneberga (po prawej) przedstawił Polskę w wyjątkowo dobrym świetle. Część

„Prawdziwy ból” Jessego Eisneberga (po prawej) przedstawił Polskę w wyjątkowo dobrym świetle. Część scen kręcono oczywiście w Warszawie, w kadrze widzimy kamienicę przy Długiej i fragment Katedry Polowej Wojska Polskiego

Foto: mat. pras.

Ulicę Królewską można zobaczyć w komedii „Kogel-mogel” i „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”.

Skrzyżowanie ul. Królewskiej i ul. Marszałkowskiej pokazano w komedii Barei „Miś”. Kiedy na Królewskiej w kierunku Placu Grzybowskiego zepsuły się tramwaje, to po awarii zorganizowano festyn na Placu Grzybowskim. Dziś nie ma na tym odcinku torów tramwajowych i pętli na Placu Grzybowskim, acz jest ona zachowana w kamiennym obramowaniu w jezdni. Patrząc na ul. Próżną widzimy, gdzie Jerzy Skolimowski kręcił „11 minut”, ale też przyciągnęła ona twórców filmu „Podatek od miłości”.

Filmową ulicą jest Kozia, na której kręcono sceny oscarowego „Pianisty”, a także filmów „Kurier” oraz „Anatomia zła”.

Na ul. Mostowej, filmowo jednej z najbardziej obleganych ulic warszawskich kręcono „Miasto 44” (tu przeniesiono wybuch czołgu pułapki z Podwala), „Sztukę kochania. Historię Michaliny Wisłockiej”, „Kamienie na szaniec”, „Pana T.” czy wspomnianego już „Kuriera”.

Reklama
Reklama

Do „Pianisty” kręcono zdjęcia również na ulicy Małej w centrum starej Pragi – grała ona uliczkę warszawskiego Getta.

„Pianista” Romana Polańskiego (z prawej) z Adrienem Brodym w roli głównej to wielki światowy hit. Wa

„Pianista” Romana Polańskiego (z prawej) z Adrienem Brodym w roli głównej to wielki światowy hit. Warszawskie Getto zagrały praskie ulice w tym ulica Mała

Foto: Tobias

Za to jeden z ostatnich budynków Getta, grający w komedii „Poszukiwany, poszukiwana” ostatnio poszedł nie tyle pod młotek, co pod młot rozbiórkowy pod poszerzaną Grzybowską. Ale zostanie w pamięci na wieki, właśnie dzięki filmowi.

Dzięki najazdom na mieszkanie Złotopolskich w domu, w którym nie mieszkali, okna te są znane w całej Polsce.

Sceny à la Hollywood

Na koniec przywołam jeszcze kilka produkcji filmowych, w których Warszawa gra:

„1949” Pawła Pawlikowskiego opowiada historię niemieckiego pisarza Thomasa Manna, który do Warszawy dotarł nie w latach 40-tych, a w trakcie kręcenia zdjęć w stolicy. Pałac Kultury i Nauki zagrał Hotel Metropol we Frankfurcie, a wiele scen powstawało w różnych miejscach Warszawy. Miasto stołeczne Warszawa jest partnerem filmu również.

„Zima pod znakiem Wrony” (premiera w lutym 2026) Kasi Adamik, kręcony był w Warszawie, bo realia stanu wojennego bez takich miejsc, jak Pałac Kultury i Nauki czy hotel Victoria, byłby mało autentyczny. Filmowcy kręcili na Marszałkowskiej, w Alei Róż, w Forcie Wola, na Pradze Północ.

W filmie „Listy do M. Pożegnania i powroty” Łukasza Jaworskiego miejsce akcji stanowiło ścisłe centrum Warszawy przyozdobione gwiazdkowymi elementami. Zdjęcia realizowano na Krakowskim Przedmieściu, na Moście Poniatowskiego, a bożonarodzeniowy jarmark - w Browarach Warszawskich. Filmowcy kręcili też na prawym brzegu Wisły na ul. Stalowej.

„Listy z Wilczej” to film polsko-niemiecki kręcony w centrum Warszawy. Bohater imigrant z Indii, zmaga się z poczuciem wyobcowania i zaczyna filmować swoich sąsiadów, poznając wiele fascynujących postaci: listonosza, który oprócz listów dostarcza również recepty na samotność czy przybysza z Damaszku, starającego się odtworzyć z pamięci swoje rodzinne miasto. Z ponad kilometrowej Wilczej wyłania się obraz współczesnej Europy, a Polska, często postrzegana jako nieprzyjazna i konserwatywna, w obiektywie reżysera zyskuje pełen humoru portret.

W Warszawie nakręcono wedle różnych wyliczeń ponad 900 filmów – polskich, jak i zagranicznych – od amerykańskich, przez francuskie, aż po produkcje bollywoodzkie, a wśród nich „Kick”, którego akcja toczy się w Warszawie. To w tym filmie jest pamiętna scena z autobusem spadającym do Wisły.

Julia Pietrucha i Piotr Liwiec w filmie „Jutro idziemy do kina”. To świat młodych ludzi, który za ch

Julia Pietrucha i Piotr Liwiec w filmie „Jutro idziemy do kina”. To świat młodych ludzi, który za chwilę przestanie istnieć. A w tle... niezawodne Krakowskie Przedmieście

Foto: Piotr Liwiec

„Jutro idziemy do kina” opowieść o maturzystach, którym młodość przeradza się w dorosłość, bo czas beztroski kończy niespodziewanie wojna. Zdjęcia kręcono na Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu.

Na jednak mocno zmienionym Krakowskim koło Uniwersytetu kręcono też „Marzec ’68” Krzysztofa Langa.

Akcja „Placu Zbawiciela” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego nie tylko dzieje się na i przy Placu, ale też była tam kręcona.

Nie mogę nie wspomnieć o „Alternatywy 4” – sadze ursynowskiej, „Dniu Świra” Marka Koterskiego, czy „Czasie honoru” o wielu kryminałów z widokiem na Warszawę z apartamentowca przy Placu Grzybowskim.

No, i „Nigdy w życiu” wedle Katarzyny Grocholi, z jedną z najwspanialszych scen à la Hollywood, w której główną rolę gra most Świętokrzyski i strugi ulewnego deszczu.

Danuta Stenka w finałowej scenie „Nigdy w życiu” zrealizowanej z hollywoodzkim rozmachem na Moście Ś

Danuta Stenka w finałowej scenie „Nigdy w życiu” zrealizowanej z hollywoodzkim rozmachem na Moście Świętkrzyskim

Foto: mat. pras.

Na Szmulowiźnie, właściwie na warszawskich Szmulkach rzec można trup ściele się gęsto, bo miasteczko filmowe rozbija tam swoje leże często.

Co jest, a czego by nie było

A tak naprawdę „jak można się nudzić, jak można marudzić”, gdy wokoło widać filmowe scenerie, a śpiew z filmu „Zapomniana melodia” polskiej komedii muzycznej z roku 1938 w reżyserii Konrada Toma i Jana Fethkego, z trzema piosenkami Ludwika Starskiego do muzyki Henryka Warsa („Ach, jak przyjemnie!”, „Już nie zapomnisz mnie”) i widok Warszawy z Wisły pokazuje tamto stare miasto.

I można też spojrzeć z uśmiechem na to, że blokada założona przez filmowców w czasie kręcenia filmu „Przygoda na Mariensztacie” nie sprawiała tylu kłopotów mieszkańcom, a szczególnie samochodom, po prostu dlatego, że ich tyle wówczas nie było.

Bez Stanisława Barei i jego ukochanej filmowej Warszawy również w „Nie lubię poniedziałku” nie byłoby tylu uśmiechów, które ułatwiają życie ludziom, którzy kochają Warszawę i chcą ją lepiej poznać.

„Nie lubię poniedziałku” to film, który aż skrzy się od warszawskich kadrów. W kadrze Jerzy Turek po

„Nie lubię poniedziałku” to film, który aż skrzy się od warszawskich kadrów. W kadrze Jerzy Turek poszukujący treblinek i syn milicjanta Jacek, a w tle Świętokrzyska

Foto: mat. pras.

A swoją drogą nie byłoby nas stać na kupno tylu reklam, które by promowały nasze miasto, tak, jak to daje tzw. ekwiwalent reklamowy lokowany w filmach kręconych w Stolicy.

I jeszcze jedno - bez tych wszystkich filmów w Warszawie, nie byłoby ulubionej trasy warszawskich przewodników.

Reklama
Reklama
Reklama