21°C
1015.4 hPa
Życie Warszawy

Pożar Centralnego Domu Dziecka. Pół wieku temu paliło się siedem razy

Publikacja: 21.09.2025 08:15

Z ostatniego piętra Centralnego Domu Dziecka wydobywać się zaczynają kłęby czarnego dymu. O 20.11 na

Z ostatniego piętra Centralnego Domu Dziecka wydobywać się zaczynają kłęby czarnego dymu. O 20.11 na miejscu było już kilka jednostek pożarniczych. Rozpoczyna się akcja ratownicza

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Niedzielny wieczór 21 września 1975 roku w Warszawie. W redakcji popularnej popołudniówki „Expressu Wieczornego” zabrzęczał telefon. Do działu warszawskiego zadzwonił czytelnik z informacją, że pali się Dom Dziecka w Alejach Jerozolimskich, na rogu Kruczej.

Dyżurny dziennikarz lekko nie dowierzając dzwoni do warszawskiej straży pożarnej i sprawdza informacje. Dostaje potwierdzenie. Błyskawicznie udaje się w kierunku Centralnego Domu Dziecka. Redakcję, która mieściła się jeszcze w starym budynku na zapleczu budowanego nowego, w Alejach Jerozolimskich przy Placu Zawiszy dzieli od miejsca pożaru pięć przystanków tramwajowych.

  „Przed godz. 20.00 warszawska Straż Pożarna i Milicja Obywatelska zostały zaalarmowane – z ostatniego piętra Centralnego Domu Dziecka wydobywać się zaczynają kłęby czarnego dymu. O 20.11 na miejscu było już kilka jednostek pożarniczych. Rozpoczyna się akcja ratownicza. Strażacy z aparatami tlenowymi wchodzą do środka budynku. Mogą jednak tylko być na parterze. Świadkowie podają różne wersje. Nie mogą się zdecydować, czy dym zaczął się wydobywać od strony Kruczej, czy od strony Brackiej. Pół godziny później z najwyższych pięter wypadają szyby z okien. Powstają gwałtowne przeciągi. Widać z zewnątrz, że płonie całe piąte piętro.

O 20.40 powietrzem targnął wybuch. Nie wiadomo, co było jego przyczyną. Wyleciało w powietrze coś na piątym piętrze na rogu Kruczej i Alej Jerozolimskich. Na miejsce docierają wszystkie jednostki straży pożarnej z terenu Warszawy lewobrzeżnej. Przed 21.00 dojeżdżają następne ze strony praskiej.” – pisał pół wieku temu reporter „Expressiaka”.

Warszawa określiła te wydarzenia mianem „siedmiu pożarów na siódmy zjazd Partii”. Wszystko wskazywało na to, że to nie były przypadkowe pożary. 

„Po 21.00 milicja zamyka cały rejon miasta – nie ma dojścia Alejami Jerozolimskimi od Marszałkowskiej i od Nowego Światu, Kruczą od Nowogrodzkiej do Domu Obuwia (czyli Domu Braci Jabłkowskich). Wozy strażackie pilotują radiowozy milicyjne. Na miejscy są karetki Pogotowia Ratunkowego. Na szczęście przez długi czas pomoc medyczna nie jest nikomu potrzebna. Na miejscu akcją strażaków dowodzi bezpośrednio mjr Edward Gierski (twórca oddziałów ratownictwa techniczno-chemicznego i wodnego, dowodził również akcjami w czasie pożaru mostu Łazienkowskiego 1975 r., wybuchu w Rotundzie PKO 1979 r., katastrofy samolotu Ił-a 62M „Tadeusz Kościuszko” 1987 r. w Lesie Kabackim. W latach 1977-1990 był zastępcą komendanta wojewódzkiego straży pożarnej w Warszawie). … Zaczynają przyjeżdżać jednostki pożarnicze z okolic Warszawy. Są wozy z drabinami, są armatki wodne.

Reklama
Reklama

Drabinami ściągani są ci strażacy, którzy próbowali dostać się na trzecie piętro budynku, gdyż od wysokości drugiego pietra klatki schodowe stoją w płomieniach.

Godzina 21.50 – pożar obejmuje błyskawicznie IV, III i II piętra. Od strony Brackiej jeszcze nie zaj

Godzina 21.50 – pożar obejmuje błyskawicznie IV, III i II piętra. Od strony Brackiej jeszcze nie zajęły się trzecie i czwarte piętro, pali się natomiast drugie. Strażacy prowadzą akcję ze wszystkich stron budynku.

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Godz. 21.20 – największe zagrożenie jest od strony Brackiej. Strażacy walczą o to, by ogień nie przerzucił się na sąsiednie budynki. Na jezdnię leci szkło z pękających szyb z czwartego piętra budynku CDD. Pali się już czwarte piętro od strony Delikatesów (mieściły się w niższej części budynku od strony ulicy Widok i dzisiejszego placu Pięciu Rogów). Po dziesięciu minutach płonie już całe czwarte piętro. Ogień rozprzestrzenia się błyskawicznie.   

Godzina 21.45 – do podziemi płonącego budynku weszła mała grupka – strażacy, milicjanci i pani Kuczerska – szefowa kasowa Domu Dziecka. Idą po złożone tam w sejfie kasowym pieniądze. Po kwadransie wychodzą – z pieniędzmi w workach. Nikomu nic się nie stało.

Godzina 21.50 – pożar obejmuje błyskawicznie IV, III i II piętra. Od strony Brackiej jeszcze nie zajęły się trzecie i czwarte piętro, pali się natomiast drugie. Strażacy prowadzą akcję ze wszystkich stron budynku. Ogień jest tak gorący, że pękają okna w górnych piętrach budynku po drugiej stronie Alej Jerozolimskich nad Jubilerem (dziś budynek, w którym jest KFC). Docierają jednostki strażackie z okolic Warszawy – z Brwinowa, Konstancina, Skolimowa. Przyjeżdżają jednostki ochotniczej straży pożarnej. Powoli zjeżdżają się warszawskie polewaczki. Są ściągnięte i te największa z Trasy Łazienkowskiej. Wewnątrz budynku strażacy walczą na klatkach schodowych. Zlewają je wodą. Budynek ma za mało klatek schodowych, część z nich jest pozastawiana. Strażacy leją wodę z okien sąsiedniego biurowca i jego dachu…

W warszawskiej wodociągach zaczyna brakować wody. Zostaje zmniejszone ciśnienie wody w innych dzielnicach, po to by wzmocnić je w rejonie pożaru. Palą się wszystkie górne pietra budynku. Tam były magazyny, stoiska z materiałami, odzieżą.

Reklama
Reklama
Godzina 1.45. Płomienie pokazują się bardzo rzadko. Pracują jeszcze wszystkie pompy. Budynek jest za

Godzina 1.45. Płomienie pokazują się bardzo rzadko. Pracują jeszcze wszystkie pompy. Budynek jest zalewany wodą. Do środka zaczynają wchodzić strażacy z aparatami tlenowymi.

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Około 23-ciej pożar jest zlokalizowany. Trwa dogaszanie. Koło pierwszej pokazują się nowe płomienie na trzecim piętrze. Tam są kierowane strumienie wody. Trwa dogaszanie zgliszcz.

Uratowano pierwsze piętro, parter i podziemne magazyny…

Godzina 1.45. Płomienie pokazują się bardzo rzadko. Pracują jeszcze wszystkie pompy. Budynek jest zalewany wodą. Do środka zaczynają wchodzić strażacy z aparatami tlenowymi. Prowadzą akcję wewnątrz budynku. Specjalnie sprowadzona jednostka Wojska Polskiego WP 2420 pomaga przy wydostawaniu z budynku towarów i wspólnie z milicją ochrania teren.”

„Express Wieczorny” ogłosił konkurs na nazwę nowo otwieranego domu dziecka. Zdecydowana większość czytelników biorących udział w plebiscycie była nazwaniem go „Iskierka” lub „Płomyczek”. Wówczas zdecydowano jednak, że Centralny Dom Dziecka będzie się nazywał „Smyk”. 

Ten tekst napisałem w nocy z 21 na 22 września 1975 roku w redakcji „Expressu Wieczornego”. Na miejscu pożaru byłem kilkanaście minut po 20. Chwilę później Milicja Obywatelska zablokowała terenu od Marszałkowskiej. Miałem szczęście – na miejscu spotkałem znajomego, który „robił” z tego pożaru tekst dla tygodnika „Polityka”, a wcześniej był kierowcą w Straży Pożarnej. Znał wielu innych kierowców, więc mogliśmy stać koło wozów strażackich. Dziennikarze początkowo stali na przystanku tramwajowym w Alejach przed Kruczą w stronę Wisły. My byliśmy wewnątrz terenu otoczonego kordonem i byliśmy tak blisko pożaru, że nikt nie śmiał nas wtedy stamtąd przeganiać. Największym niebezpieczeństwem były pękające szyby – nie tylko te w budynku CDD, ale i te pękające i spadające z budynku z naprzeciwka z Alej, gdzie dziś KFC oraz z okien z budynku po drugiej stronie Kruczej – gdzie dziś jest restauracja British Bulldog Pub. Wtedy zrozumiałem, czym jest pożar w mieście, gdzie ogień i żar przenosić się przez szerokie ulice.

Reklama
Reklama

Ten pożar miał miejsce w niedzielę wieczorem. Nikt się nie spodziewał tego, że dwa dni później we wtorek 23 września po południu zapłonie nad Wisłą most Trasy Łazienkowskiej – przypomnijmy – oddanej do użytku uroczyście w lipcu 1974 roku.

Nikt się nie spodziewał tego, że dwa dni później we wtorek 23 września po południu zapłonie nad Wisł

Nikt się nie spodziewał tego, że dwa dni później we wtorek 23 września po południu zapłonie nad Wisłą most Trasy Łazienkowskiej – przypomnijmy – oddanej do użytku uroczyście w lipcu 1974 roku.

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ten pożar warszawski strażak przypłacił wyrzuceniem z pracy, bo na telefon z informacją, że pali się most, skomentował: „a może Wisła się pali?”. Strażacy pojechali walczyć z ogniem dopiero po kolejnym telefonie. Ten pożar oglądałem z okna mieszkania jednego z najwyższych pięter domu przy Ludnej. 

24 września spłonął podpalony barakowóz przy ul. Czerniakowskiej zlokalizowany tuż koło domów mieszkalnych. Następnego dnia wielka szopa z sianem i słomą na terenie warszawskiego Toru Wyścigów Konnych na Służewcu. 28 września miał miejsce pożar na wydziale lamp jarzeniowych dziś już nie istniejących Zakładów Wytwórczych Lamp Elektronicznych (ZWLE) im. Róży Luksemburg na warszawskiej Woli.

Warszawa określiła te wydarzenia mianem „siedmiu pożarów na siódmy zjazd Partii”. Wszystko wskazywało na to, że to nie były przypadkowe pożary. Bowiem niecałe trzy miesiące później w warszawskiej Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie rozpoczął się 8 grudnia 1975 roku rozpoczął VII Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W czasie tego zjazdu zdecydowano o wprowadzeniu zmian w polskiej Konstytucji i dodaniu przewodniej roli PZPR.

Reklama
Reklama

Zdaniem wielu ekspertów pożar w CDD był spowodowany zapaleniem napalmu w niedzielne popołudnie, a więc w czasie kiedy w budynku nie było ludzi. Gmach odbudowano dość szybko – dwa lata później trwały przygotowania do otwarcia. „Express Wieczorny” ogłosił konkurs na nazwę nowo otwieranego domu dziecka. Zdecydowana większość czytelników biorących udział w plebiscycie była nazwaniem go „Iskierka” lub „Płomyczek”. Wówczas zdecydowano jednak, że Centralny Dom Dziecka będzie się nazywał „Smyk”. 

Największym niebezpieczeństwem były pękające szyby – nie tylko te w budynku CDD, ale i te pękające i

Największym niebezpieczeństwem były pękające szyby – nie tylko te w budynku CDD, ale i te pękające i spadające z budynku z naprzeciwka z Alej, gdzie dziś KFC oraz z okien z budynku po drugiej stronie Kruczej – gdzie dziś jest restauracja British Bulldog Pub.

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

W „Expressie” następnego dnia ukazała się jedynie informacja za PAP-em, czyli Polska Agencją Prasową. Miała ona siedzibę pod drugiej stronie Alei Jerozolimskich w budynku BGK, czyli naprzeciwko płonącego Domu Dziecka. Pierwsza PAP-owska depesza sygnalna ukazała się na redakcyjnych teleksach o 22.05! Czyli dwie godziny po wybuchu pożaru. Obszerniejsza depesza ukazała się półtorej godziny później, ale po chwili ją wycofano.

W informacji agencyjnej nie było miejsca dla słów: „w centrum Warszawy wybuchł groźny pożar, który szybko ogarnął trzy piętra. Paliły się stoiska z tekstyliami i konfekcją. Wkrótce nad Śródmieściem stanęła łuna. Zaalarmowana straż pożarna, która ściągnęła pod CDD początkowo 20 jednostek, a niebawem już ok. 50. Ogień szybko się rozprzestrzeniał. Akcję ratunkową utrudniały pozastawiane i częściowo nieczynne klatki schodowe.”

  • Autor pracował w „Expressie Wieczornym” od sierpnia 1975 do końca 1980 roku. We wrześniu zajmował się w dziale warszawskim tzw. kryminałkami. 
Reklama
Reklama
Reklama