Warszawa rzadko pojawia się w opowieściach o narodzinach nowoczesnej techniki. W powszechnym wyobrażeniu stolica była przede wszystkim centrum politycznym i kulturalnym, a nie miejscem inżynieryjnych innowacji. Tymczasem badania nad historią Łazienek Królewskich pokazują, że już w latach 60. XVIII wieku Warszawa stała się polem jednego z najwcześniejszych eksperymentów z maszyną parową na ziemiach polskich – i to na długo przed jej przemysłowym wykorzystaniem na Śląsku.
Dla Stanisława Augusta Łazienki nie były jedynie letnią rezydencją ani dekoracyjnym ogrodem. Były projektem nowoczesnym, w którym architektura, krajobraz i technika miały tworzyć spójną całość. Woda odgrywała w tym systemie rolę kluczową: miała płynąć, odbijać światło, poruszać się w fontannach i kaskadach, tworząc efekt życia i harmonii.
Reklama
Reklama
Problem polegał na tym, że teren Łazienek nie dysponował naturalnym nadmiarem wody. Oznaczało to konieczność zastosowania rozwiązań inżynieryjnych, które wykraczały poza tradycyjne metody oparte na spadku terenu. Stąd decyzja o inwestowaniu w maszyny hydrauliczne – drogie, skomplikowane, ale prestiżowe i nowoczesne.
Marcello Bacciarelli „Portret Stanisława Augusta Poniatowskiego w stroju koronacyjnym”, olej na płótnie, 1792 r.
Foto: zyciewarszawy.pl
Sensacyjna „machine à feu”, czyli para w służbie ogrodu
Najbardziej niezwykłym urządzeniem, jakie pojawiło się w Łazienkach w czasach Stanisława Augusta, była tzw. machine à feu, czyli „maszyna ogniowa”. W osiemnastowiecznej terminologii technicznej określenie to miało bardzo konkretne znaczenie – odnosiło się do maszyny parowej. Źródła archiwalne jednoznacznie wskazują, że około 1767 roku król przeznaczył ogromną kwotę, około 80 tysięcy złotych, na budowę takiej machiny „do wynoszenia wody”.
Znaczenie tej informacji jest trudne do przecenienia. Oznacza bowiem, że w Łazienkach Królewskich funkcjonowała maszyna parowa na długo przed tym, zanim urządzenia tego typu zaczęły być kojarzone na ziemiach polskich z górnictwem czy przemysłem. Co więcej, nie była to modernizacja narzucona przez obce państwo, lecz inicjatywa wychodząca z kręgu samego monarchy.
Reklama
Reklama
Reklama
W Europie Zachodniej maszyny parowe dopiero torowały sobie drogę. W Anglii działały konstrukcje Newcomena i Savery’ego, we Francji i Niemczech eksperymentowano z ich adaptacją, a w Rosji niemal równolegle powstawała maszyna Iwana Połzunowa. Umieszczenie podobnego urządzenia w warszawskim ogrodzie sytuuje Łazienki w nurcie najbardziej ambitnych przedsięwzięć technicznych epoki.
Dokument królewski na maszynę ogniową podpisany przez Stanisława Augusta Poniatowskiego
Foto: Archiwum Głównych Akt Dawnych
Jak działała królewska machina?
Nie zachował się opis techniczny łazienkowskiej machine à feu, jednak kontekst pozwala na ostrożne hipotezy. Najprawdopodobniej była to maszyna parowa wczesnego typu, zbliżona do konstrukcji Thomasa Savery’ego lub Denisa Papina. W takich urządzeniach para wodna, wytwarzana w kotle, wypychała wodę do wyżej położonych zbiorników bez użycia tłoka.
Tego rodzaju rozwiązanie idealnie pasowało do warunków panujących w Łazienkach. Nie było potrzeby podnoszenia wody z dużej głębokości – chodziło raczej o wzmocnienie ciśnienia i zapewnienie stabilnego zasilania fontann. Maszyna mogła być stosunkowo niewielka, zużywać umiarkowane ilości opału i pracować okresowo, uruchamiana jedynie podczas pokazów wodnych.
Jej głównym zadaniem było zasilanie wodotrysków Pałacu na Wyspie, które pełniły funkcję reprezentacyjną. Woda, wyrzucana pod ciśnieniem, stawała się elementem spektaklu, świadectwem panowania rozumu i techniki nad naturą – idei bliskiej oświeceniowej wizji władzy.
Dlaczego maszyna parowa zniknęła?
Mimo nowoczesności machine à feu nie funkcjonowała długo. Już w drugiej połowie lat 70. XVIII wieku przestają pojawiać się o niej wzmianki w inwentarzach. Najprawdopodobniej została rozmontowana po oddaniu do użytku stałego wodozbioru, tzw. Okrąglaka, który przejął jej funkcję w sposób prostszy i tańszy w utrzymaniu.
Reklama
Reklama
Zygmunt Vogel „Wodozbiór Widok Zamku Ujazdowskiego i okolic”, rycina, 1794-95. Na ierwszym panie okrąglak, który zastąpił machine à feu.
Foto: mat. pras.
Nie bez znaczenia były też koszty eksploatacji oraz złożoność urządzenia. Maszyna parowa wymagała stałej obsługi, paliwa i nadzoru technicznego. W realiach dworu królewskiego, gdzie liczyła się efektowność i niezawodność, bardziej tradycyjne rozwiązania mogły okazać się praktyczniejsze.
Ambitne projekty hrabiego Moszyńskiego
Po rezygnacji z maszyny parowej król nie porzucił jednak marzeń o technicznym ujarzmieniu wody. W latach 80. XVIII wieku główną rolę przejął hrabia August Moszyński, który zaprojektował nowe maszyny hydrauliczne czerpiące wodę z Wisły. Ich sercem miały być wielkie koła wodne z czerpakami, napędzane siłą nurtu rzeki.
Moszyński nie ograniczył się do teorii – zbudował modele urządzeń, konsultował je z innymi specjalistami i próbował przekonać króla do ich realizacji. Projekty te pokazują ciągłość myślenia o Łazienkach jako miejscu, w którym technika miała wspierać wizję nowoczesnego ogrodu.
Modele, konsultacje i porażka projektu
Mimo ogromnego zaangażowania projekty Moszyńskiego zakończyły się fiaskiem. Modele okazały się zawodne, kosztowne i trudne do uruchomienia. Do krytyki przyłączyli się inni eksperci, w tym Gabriel Gruber, który otwarcie podważał sens inwestowania w tak skomplikowane maszyny.
Król, choć rozczarowany, nie zrezygnował całkowicie z rozwiązań mechanicznych, lecz zwrócił się ku prostszym i tańszym formom.
Reklama
Reklama
Maszyna w typie Dupuis, ilustracja z Encyklopedii z 1767 roku
Foto: mat. pras.
Maszyny wiatrowe i pompy ręczne
Pod koniec panowania Stanisława Augusta w Łazienkach funkcjonowały pompy napędzane siłą wiatru oraz kieraty poruszane przez ludzi lub zwierzęta. Były mniej spektakularne niż machine à feu, ale znacznie bardziej niezawodne. Uzupełniały je pompy ręczne i przeciwpożarowe, tworząc rozbudowany, wieloelementowy system wodny.
Dziedzictwo zapomnianej technologii
Historia maszyn hydraulicznych w Łazienkach Królewskich pokazuje Stanisława Augusta jako władcę świadomie sięgającego po najbardziej nowoczesne narzędzia swojej epoki. Nawet jeśli wiele projektów zakończyło się niepowodzeniem, same próby sytuują Warszawę w centrum europejskiej historii techniki XVIII wieku.
Machine à feu z Łazienek – dziś niemal zapomniana – była symbolem tych ambicji.
---
Reklama
Reklama
dr Konrad Niemira jest historykiem sztuki, wykładowcą akademickim i adiunktem w Instytutcie Historii Nauki im. L. i A. Birkenmajerów PAN. Więcej na temat łazienkowskich maszyn można przeczytać w nowym numerze „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki”. Powyższy tekst jest opracowaniem oryginalnego artykułu „Łazienkowskie hydrozagadki. Maszyny hydrauliczne Stanisława Augusta”.