Planowana na 2026 rok instalacja, która ma stanąć na Placu Zbawiciela, budzi duże emocje jeszcze przed rozpoczęciem budowy. Zwycięstwo w tegorocznym Budżecie Obywatelskim jest efektem długiej walki aktywistów i stanowi symboliczną odpowiedź na burzliwą historię poprzedniej instalacji. Propozycja radnego, choć może uatrakcyjnić projekt, rodzi pytania o koszty oraz zgodność z pierwotnym kształtem projektu.
Długa droga do realizacji
Historia Tęczy na Placu Zbawiciela to opowieść o symbolu, który przez lata wzbudzał skrajne emocje. Pierwotna instalacja, stworzona przez artystkę Julitę Wójcik, stanęła w tym miejscu w 2012 roku. Mimo iż jej autorka interpretowała ją jako symbol przymierza i radości, dla wielu była jednoznacznie kojarzona z ruchem LGBT+. To rozbieżne postrzeganie doprowadziło do serii aktów wandalizmu, a instalacja była siedmiokrotnie podpalana, w tym spalona doszczętnie 11 listopada 2013 roku podczas Marszu Niepodległości.
Ostatecznie, po latach sporów, w 2015 roku została zdemontowana. Jednakże, grupa aktywistów, w szczególności ze stowarzyszenia "Homokomando" oraz ich lider, Linus Lewandowski, nie poddali się. Konsekwentnie zgłaszali projekt odbudowy do Budżetu Obywatelskiego. W poprzednich latach poparcie rosło (6806 głosów w 2022 roku, 9431 w 2023 i 10699 w 2024), lecz nie wystarczało do realizacji. Dopiero w tym roku, projekt o nazwie "Nowa Tęcza na Placu Zbawiciela" zyskał poparcie 6811 mieszkańców, co zagwarantowało mu zwycięstwo.