22.4°C
1020.4 hPa
Życie Warszawy

Warszawa zabija dziki. Miejscy myśliwi będą strzelać dalej

Publikacja: 13.08.2025 07:45

Miasto wydało decyzję odłowu z uśmierceniem i odstrzału redukcyjnego dzików

Miasto wydało decyzję odłowu z uśmierceniem i odstrzału redukcyjnego dzików

Foto: pexels.com

Władze miasta kontynuują masową redukcję populacji dzików, która budzi kontrowersje wśród mieszkańców. Statystyki straconych istnień idą w tysiące, a Warszawa zamierza strzelać więcej i więcej.

Problem dzików w stolicy staje się coraz bardziej palący, a rosnące liczby zgłoszeń od mieszkańców i instytucji skłaniają władze do podjęcia drastycznych kroków. W ciągu zaledwie kilku miesięcy 2025 roku Urząd Dzielnicy Bielany odnotował znaczący wzrost interwencji, z 7 zgłoszeń w styczniu do 97 w maju. W całym 2024 roku wpłynęło 5128 zgłoszeń, a do 31 marca 2025 roku już 1038. Zdaniem urzędników, statystyki świadczą o konieczności uśmiercania zwierząt.

Dziki zagrożeniem dla bezpieczeństwa i mienia?

Władze Warszawy, w tym Lasy Miejskie, podkreślają, że decyzje o odstrzałach i uśmierceniach są podyktowane „szczególnym zagrożeniem”. Dziki wkraczają na tereny, szkół, przedszkoli, osiedli mieszkaniowych i placów zabaw, „wyrządzając duże szkody i wzbudzając strach”. W uzasadnieniu ostatniej z decyzji o odstrzale podano przykład ataku lochy na spacerującą z psem kobietę. W efekcie spotkania kobieta trafiła do szpitala.

Kluczową rolę w uzasadnieniach o uśmierceniach zwierząt ma być także kwestia bezpieczeństwa drogowego. Liczba kolizji z udziałem dzików wzrasta. W 2024 roku zgłoszono 162 takie zdarzenia, a w zaledwie pierwszym kwartale 2025 roku już 41. Do tego dochodzą dziesiątki martwych dzików usuwanych z poboczy, co ma dowodzić realnego niebezpieczeństwa dla kierowców.

Krytyka mieszkańców: problemem są ludzie, nie zwierzęta

W mediach społecznościowych pojawia się jednak coraz więcej głosów sprzeciwu wobec masowego zabijania dzików. Jak czytamy, warszawiacy, określają decyzje urzędników jako „kompletną bezradność i brak pomysłu”. Uważają, że miasto idzie po najmniejszej linii oporu, płacąc myśliwym, zamiast inwestować w edukację i trwałe rozwiązania. Zamiast zamiatać problem pod dywan przy pomocy dubeltówki, urzędnicy powinni skupić się na przyczynach, dla których dziki w ogóle wchodzą na tereny miejskie.

Wielu mieszkańców wskazuje, że główną przyczyną problemu jest nieodpowiedzialne zachowanie ludzi. Dziki przychodzą na osiedla w celu łatwego zdobycia pokarmu. Resztki jedzenia, niezabezpieczone śmietniki i celowe dokarmianie wabią zwierzęta w głąb miasta, które staje się dla nich łatwą bazą żerową. W ten sposób mieszkańcy sugerują, że sami są odpowiedzialni za coraz śmielsze pojawianie się dzików w mieście.

Brakuje alternatywy? 

Mieszkańcy poszukują humanitarnej alternatywy dla odstrzału. Sugerują na przykład stworzenie zagrody dla dzików na Bielanach, co mogłoby stać się „świetną atrakcją” i pionierskim dla Warszawy rozwiązaniem. Władze miasta, w uzasadnieniu swoich decyzji, przekonują jednak, że obecnie brak jest skutecznych i bezpiecznych rozwiązań. Jak wynika z dokumentów, próby stosowania środków farmakologicznych do usypiania i przemieszczania zwierząt okazały się nieskuteczne ze względu na gatunkową odporność dzików i ograniczoną pojemność siedlisk poza miastem. Co więcej, takie środki mogą stanowić zagrożenie dla ludzi.

Władze powołują się również na przepisy dotyczące afrykańskiego pomoru świń (ASF), które uniemożliwiają odłów i przewożenie dzików. Choć Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii stwierdził, że w Warszawie od 2021 roku nie odnotowano zakażenia, to zgodnie z unijnym rozporządzeniem, miasto jest nadal w strefie zagrożenia.

500 kolejnych dzików na celowniku

Masowa redukcja populacji dzików w Warszawie nie jest nowym zjawiskiem. W 2024 roku zakończono realizację decyzji Rafałą Trzaskowskiego, która obejmowała odłowienie i uśmiercenie 500 dzików. Nowy wniosek, złożony przez Lasy Miejskie – Warszawa w tym roku., jest już procedowany. Zakłada on złapanie i uśmiercenie do 400 dzików oraz odstrzał redukcyjny do 100 dzików, z terminem wykonania do 30 czerwca 2026 r. Działania te, zgodnie z decyzją, muszą być prowadzone poza obwodami łowieckimi i rezerwatami przyrody, a ich realizacja będzie dokumentowana w miesięcznych sprawozdaniach.

Sytuacja pozostaje patowa. Władze miasta, pod presją rosnącej liczby zgłoszeń i statystyk wypadków, decydują się na jedyne dostępne w świetle prawa i przepisów sanitarnych rozwiązanie, którym jest masowa redukcja populacji zwierząt. Z drugiej strony, rosnący sprzeciw społeczny pokazuje, że problem jest widziany znacznie szerzej, niż tylko przez pryzmat liczb. Mieszkańcy domagają się innowacyjnej szerszej perspektywy, wskazując na konieczność zmiany ludzkich przyzwyczajeń. Czy miasto faktycznie jest bezsilne i nie posiada alternatywnego rozwiązania problemu dzików? Czy też problemem jest brak dobrej woli i inwencji w poszukiwaniu alternatywy?