Problem dzików w stolicy staje się coraz bardziej palący, a rosnące liczby zgłoszeń od mieszkańców i instytucji skłaniają władze do podjęcia drastycznych kroków. W ciągu zaledwie kilku miesięcy 2025 roku Urząd Dzielnicy Bielany odnotował znaczący wzrost interwencji, z 7 zgłoszeń w styczniu do 97 w maju. W całym 2024 roku wpłynęło 5128 zgłoszeń, a do 31 marca 2025 roku już 1038. Zdaniem urzędników, statystyki świadczą o konieczności uśmiercania zwierząt.
Dziki zagrożeniem dla bezpieczeństwa i mienia?
Władze Warszawy, w tym Lasy Miejskie, podkreślają, że decyzje o odstrzałach i uśmierceniach są podyktowane „szczególnym zagrożeniem”. Dziki wkraczają na tereny, szkół, przedszkoli, osiedli mieszkaniowych i placów zabaw, „wyrządzając duże szkody i wzbudzając strach”. W uzasadnieniu ostatniej z decyzji o odstrzale podano przykład ataku lochy na spacerującą z psem kobietę. W efekcie spotkania kobieta trafiła do szpitala.
Kluczową rolę w uzasadnieniach o uśmierceniach zwierząt ma być także kwestia bezpieczeństwa drogowego. Liczba kolizji z udziałem dzików wzrasta. W 2024 roku zgłoszono 162 takie zdarzenia, a w zaledwie pierwszym kwartale 2025 roku już 41. Do tego dochodzą dziesiątki martwych dzików usuwanych z poboczy, co ma dowodzić realnego niebezpieczeństwa dla kierowców.
Krytyka mieszkańców: problemem są ludzie, nie zwierzęta
W mediach społecznościowych pojawia się jednak coraz więcej głosów sprzeciwu wobec masowego zabijania dzików. Jak czytamy, warszawiacy, określają decyzje urzędników jako „kompletną bezradność i brak pomysłu”. Uważają, że miasto idzie po najmniejszej linii oporu, płacąc myśliwym, zamiast inwestować w edukację i trwałe rozwiązania. Zamiast zamiatać problem pod dywan przy pomocy dubeltówki, urzędnicy powinni skupić się na przyczynach, dla których dziki w ogóle wchodzą na tereny miejskie.