Jak co roku, tłumy pojawiły się w centrum miasta. Ludzie zbierali się w rytm starych powstańczych przebojów i nowych utworów patriotycznych. O godz. 17 – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – pojawiły się race, wycie syren i ryczące motory. Nad głowami przeleciały samoloty, którym jednak rzez silny wiatr nie udało się wyrysować „powstańczej kotwicy”. Bez większej straty, bo stojący na rondzie Dmowskiego i tak by jej nie zobaczyli, bo po pół minuty było tak siwo, że nie było widać niemal niczego. Na koniec rozległy się rzęsiste brawa a zgromadzony tłum zaśpiewał wspólnie z odtwarzanym przez głośniki Czesławem Niemenem „Sen o Warszawie”. Potem dało się słyszeć było nawoływanie do wzięcia udziału w 14. Marszu Powstania Warszawskiego. Część ludzi chciała już opuścić rondo, lecz organizatorzy zaintonowali hymn i wszyscy zgodnie zaśpiewali cztery zwrotki „Mazurka Dąbrowskiego”.
Pod odśpiewaniu hymnu jeszcze raz słychać było z trybuny ustawionej obok hotelu Sofitel (d. Forum) wezwanie do uczestnictwa w Marszu Powstania Warszawskiego. Z głośników popłynęła opowieść o tym, że powstanie także było polityką, bo powstańcy przeciwstawili się Niemcom i Rosjanom. Hasłem przewodnim tegorocznego marszu miało być hasło: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Jedność zgromadzonych skończyła się, gdy na trybunie pojawił się Robert Bąkiewicz, część ludzi postanowiło opuścić rondo.
Na rondzie i okolicznych ulicach było dużo policji, ale funkcjonariusze tylko obserwowali. Atmosfera była spokojna, bez niebezpiecznych zdarzeń.
Obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego można było oglądać też na wodzie – Wisłą przepłynęła parada łodzi – jak równiez w powietrzu, gdzie pojawiły się samoloty z transparentami.