Trzy przedwojenne kamienice w sercu warszawskiej Woli stoją dziś wciśnięte pomiędzy nowoczesne bloki i osiedle Za Żelazną Bramą. Budynki pod adresem Waliców 10, 12 i 14 nazywane "ostańcami", są jednymi z nielicznych budowli, które przetrwały wojnę, unikając powojennej rozbiórki. Dziś te poranione mury, wpisane do rejestru zabytków, mieszczą w sobie bolesne wspomnienia o wielokulturowej Warszawie, o getcie, o walce i o śmierci. Mimo że przez lata budynki niszczały, stając się jedynie tłem dla miejskiego życia, ich historyczna waga została w końcu uznana. Najnowsze decyzje zwiastują przełom w ich historii, choć precyzyjne plany realizacji i zagospodarowania wciąż pozostają tematem dyskusji.
Rekordowe finansowanie na ratunek kamienicom przy Waliców
O przyszłości kamienic zadecydował niedawno przyjęty przez Radę m.st. Warszawy projekt budżetu, w ramach którego rewitalizacja kompleksu przy Waliców 10, 12 i 14 została ujęta jako priorytetowe zadanie inwestycyjne Woli. Na ten cel przeznaczono kwotę 103,5 miliona złotych. Zabezpieczone środki mają zostać rozłożone na trzy lata, a realizacja prac zaplanowana jest na lata 2026–2028. Jest to ostateczne potwierdzenie, że samorząd traktuje to miejsce nie tylko jako zabytek do konserwacji, ale jako kluczowy element tożsamości Warszawy. Ten ogromny nakład finansowy stanowi obietnicę, że "blizny miasta" zostaną nie tyle zagojone, co symbolicznie wyeksponowane i zachowane dla przyszłych pokoleń.
Od czynszówki do murów getta
Kamienice przy Waliców to prawdziwe kapsuły czasu. Powstały na początku XX wieku. Waliców 14, zaprojektowana przez Wacława Heppena i Józefa Napoleona Czerwińskiego została oddana do użytku w 1913 roku. Były to typowe, ale zamożne czynszówki, tętniące życiem wielokulturowej Woli. Domy zamieszkiwało głównie żydowskie mieszczaństwo – kupcy, adwokaci i lekarze. To właśnie tutaj mieszkał też Władysław Szlengel, wybitny poeta i satyryk, który później został tragicznym "poetyckim kronikarzem getta".