Do Domu Spokojnej Kotości w zielonej części Warszawy trafiają koty, których nikt nie chciał: chore na białaczkę, starsze, niewidome, z ruchową niepełnosprawnością, po przejściach. Koty, które nie mogą wrócić na ulicę. Koty, które przyzwyczaiły się, że gdy człowiek na nie spojrzy… najczęściej odwraca wzrok. Koty, które w większości schronisk poddawane są eutanazji.
Za mało miejca w Domu Spokojnej Kotości
„My się na to nie godzimy. Trafiając do DeSKi takie koty zaczynają wierzyć, że ich życie ma jeszcze sens. Mają swój ogród, ciepły kąt, opiekę, spokój - i kogoś, kto pierwszy raz w ich życiu mówi: jesteś ważny” – opisują działacze fundacji,
DeSKa może przyjąć zaledwie około 15 kotów. Dla zwierząt z białaczką stres to realne zagrożenie życia – fundacja nie możem dopuścić do przegęszczenia.
Jak informują działacze, telefony i wiadomości przychodzą z całej Polski. „Błagania o pomoc. Koty znalezione na ulicy. Koty oddawane, bo „zachorowały”. Koty, które nigdzie indziej nie mają szansy… bo DeSKa jest najprawdopodobniej jedynym takim azylem w kraju. Każde "przepraszamy, nie mamy już miejsca" to cichy wyrok. I to łamie nam serca” – opisują.