2°C
1022.1 hPa
Życie Warszawy

Black Friday na każdym kroku. Jak nie dać się oszukać „okazjom”?

Publikacja: 28.11.2025 13:35

Jeśli wiemy, że mamy problem z nadmiernymi zakupami, przydatne jest ustalenie i zapisanie sobie limi

Jeśli wiemy, że mamy problem z nadmiernymi zakupami, przydatne jest ustalenie i zapisanie sobie limitu wydatków

Foto: Adobe Stock

Warszawskie sklepy, a szczególnie galerie handlowe, zalewają przechodniów zapowiedziami obniżek na Black Friday. Jakimi sposobami sprzedawcy próbują nas skłonić do dodatkowych zakupów? Jak racjonalnie korzystać z wyprzedaży i szykować świąteczne prezenty? Na te pytania odpowiada dr Anna Hełka, psycholog ekonomiczna z Uniwersytetu SWPS.

Już w październiku sklepy przypominały nam o zbliżającym się Bożym Narodzeniu i próbują skłonić do kupowania świątecznych prezentów. W listopadzie przychodzi Black Friday, czyli Czarny Piątek (w tym roku wypada 28 listopada), który czasem rozrasta się w Black Weekend, Black Week czy nawet Black Weeks.

Zdaniem ekspertki z Uniwersytetu SWPS, na Czarny Piątek warto popatrzeć z dwóch perspektyw. – Z jednej strony, w szale łapania okazji możemy kupić coś, co nie do końca będzie przydatne. Skupiamy się na tym, że jest taniej niż zwykle i mamy złudzenie, że zaoszczędziliśmy, a w rzeczywistości kupiliśmy zbędną rzecz.

– Z drugiej strony, Czarny Piątek może być okazją do bardzo racjonalnych zakupów, kiedy planowaliśmy już od jakiegoś czasu, że coś kupimy i robimy to wtedy, gdy są obniżki. Podobnie z prezentami pod choinkę – można wykorzystać Black Friday, aby nie szukać ich na ostatnią chwilę, kiedy będzie mniejszy wybór i prawdopodobnie wyższe ceny. Warunkiem jest, aby ustalić, czego naprawdę potrzebujemy i nie kupić oprócz tego 15 dodatkowych rzeczy – mówi dr Anna Hełka.

Płatności odroczone są raportowane do BIK dopiero wtedy, gdy nie zostaną spłacone w terminie

Reklama
Reklama

Granie ceną i magiczne „za darmo”

Aby zwiększyć szansę na racjonalne zakupy, warto być świadomym, jakie chwyty marketingowe stosują sprzedawcy. Główne mechanizmy, które na nas działają, to atrakcyjna (czasem tylko pozornie) cena i ograniczenie oferty w czasie.

Jak wyjaśnia ekspertka, konsumentów przyciąga kontrastowe zestawienie: ile coś kosztuje w promocji, a ile normalnie, czyli jak dużo mogą zaoszczędzić. Czasem jest to przedstawiane kwotowo, a czasem – w procentach, najczęściej w zależności od tego, co w danym przypadku będzie wyglądało korzystniej. Przykładowo z perspektywy sprzedawcy obniżkę o 5 zł lepiej pokazać jako 30 proc. mniej, natomiast 10-procentowa przecena jest mniej chwytliwa niż 200 zł rabatu.

Psycholożka radzi, aby zwracać uwagę na najniższą cenę z 30 dni przed obniżką, którą – zgodnie z wymogami prawnymi – sprzedawca ma obowiązek czytelnie podać. Pokazuje ona, czy oferta jest naprawdę okazyjna i czy cena nie została podniesiona tuż przed Black Friday tylko po to, aby ją potem obniżyć i zaprezentować konsumentowi pseudozysk.

dr Anna Hełka, psycholog ekonomiczna z Uniwersytetu SWPS

Ludzie w ogóle nie traktują odroczonych płatności jako rodzaju pożyczki

Kolejny chwyt to dodatkowy rabat za zakup powyżej jakiejś sumy. – Nawet rozsądny konsument, który zakładał, że kupi tylko jedną potrzebną rzecz na tej przecenie, czasem dorzuci do koszyka następną, żeby przekroczyć daną kwotę, bo w głowie ma, że dostanie kolejną obniżkę od i tak niskich cen. Jeśli niewiele brakuje, to czasem rzeczywiście zapłaci mniej, ale niejednokrotnie powoduje to, że ludzie kupują więcej, niż zamierzali i potrzebują – wskazuje dr Anna Hełka.

Reklama
Reklama

Jeszcze silniej na kupujących wpływa możliwość otrzymania czegoś „za darmo”, np. jeśli wydadzą w sklepie 500 zł. – Taka „okazja” działa w sposób niezwykły, tak jakby przestawiała nam się jakaś zwrotnica w głowie. „Za darmo” chcemy mieć nawet rzeczy, których tak naprawdę wcale nie potrzebujemy – wyjaśnia ekspertka.

Sprzedawcy za zakup na wyprzedażach oferują też czasem dodatkowy, zwykle niższy rabat do wykorzystania w późniejszym okresie. Dla nich to szansa, że konsument wróci do tego sklepu, np. jeśli się okaże, że zapomniał coś kupić przed świętami.

Ukryty kredyt podczas Black Friday

Zakupowe szaleństwo może skończyć się nie tylko nabyciem niepotrzebnych rzeczy, ale także nieuświadomioną pożyczką, jeśli skorzystaliśmy np. z możliwości kupna na raty, płatności odroczonych czy zapłaciliśmy kartą kredytową.

Rozsądek szczególnie trudno zachować przed świętami, gdy w sklepach widzimy choinki i mikołajów, a wokół rozbrzmiewają kolędy.

– Problem polega na tym, że ludzie w ogóle nie traktują odroczonych płatności jako rodzaju pożyczki, bo nie ma żadnego oprocentowania, jeśli rzeczywiście są pieniądze zabezpieczone na koncie i po ustalonym czasie zakup zostanie spłacony. Należy jednak pamiętać, że w umowie jest zapisane, że jeśli nie masz wystarczających środków i nie zapłacisz w terminie, to odsetki są bardzo wysokie. Podobnie jak na karcie kredytowej – mówi dr Anna Hełka.

Konsumenci mogą nie traktować płatności kartą kredytową czy usług typu „Kup teraz, zapłać później” jako pożyczki, tylko jako pewien rodzaj skarbonki. Mylące jest to, że w aplikacji wygląda to jak pieniądze do dyspozycji. Przykładowo mamy tam 5500 zł, a jeśli wydamy z tego 500 zł, to pokazuje nam, że mamy jeszcze 5000 zł, a nie że 500 zł jesteśmy winni. Na dodatek płatności odroczone są raportowane do BIK dopiero wtedy, gdy nie zostaną spłacone w terminie. W efekcie z roku na rok ich przybywa, zwłaszcza w grupie młodych ludzi.

Reklama
Reklama

Jak racjonalnie podejść do zakupów?

Jak zatem racjonalnie podejść do zakupów, gdy wszędzie kuszą promocje? Psycholożka z USWPS przypomina kilka zasad. Po pierwsze, trzeba być najedzonym. Po drugie, być odpornym na zapachy, które sprawiają, że kupujemy więcej. Po trzecie, przygotować sobie listę niezbędnych zakupów i się jej trzymać. Po czwarte, zwracać uwagę, ile coś rzeczywiście kosztuje.

 Z perspektywy sprzedawcy obniżkę o 5 zł lepiej pokazać jako 30 proc. mniej, natomiast 10-procentowa przecena jest mniej chwytliwa niż 200 zł rabatu

– Jeśli wiemy, że mamy problem z nadmiernymi zakupami, przydatne jest ustalenie i zapisanie sobie limitu wydatków. Można też powiedzieć komuś, kto będzie nas „pilnował”, że zamierzamy kupić tylko jedną konkretną rzecz i nic więcej. Wtedy będzie nam głupio, jeśli nie dotrzymamy słowa – radzi dr Anna Hełka.

Rozsądek szczególnie trudno zachować przed świętami, gdy w sklepach widzimy choinki i mikołajów, a wokół rozbrzmiewają kolędy. – Badania pokazują, że nawet ludzie, którzy cały rok są racjonalni, potrafią oszczędzać, odmawiać sobie pewnych rzeczy, to na święta popuszczają sobie lejce, bo przecież nie może niczego zabraknąć. Trochę na zasadzie, że pomartwimy się później. Tak działa magia świąt, a handlowcy robią, co mogą, żebyśmy poczuli ten nastrój i wyłączyli hamulce bezpieczeństwa – mówi dr Hełka.

Reklama
Reklama
Reklama