Jego zdaniem powodów jest wiele. Najczęściej to brak argumentów i frustracja, że ktoś pyta o coś, co dla drugiego wydaje się oczywiste. – Na Pradze ostatnie próby przerywania dyskusji miały miejsce w czasie debat na temat punktów leczenia substytucyjnego. To było wtedy, gdy władze miały przyznać, że są bezsilne – tłumaczy.
Z zamykania dyskusji, zanim jeszcze się rozpoczęła, słynie też Rada Warszawy. Radni Koalicji Obywatelskiej mają tam samodzielną większość, więc mogą przegłosować, co chcą. Na jednej z powyborczych sesji, gdy na sali pojawili się mieszkańcy, w porządku obrad znajdowały się punkty dotyczące bezpieczeństwa w mieście. Radni KO pozwalali wypowiedzieć się przedstawicielowi prezydenta, po czym zamykali dyskusję. Nikt nie mógł więc tej wypowiedzi ani skomentować ani skorygować. Nie dało się też zadać pytania.
– Wysłuchajcie chociaż mieszkańców, oni tu specjalnie po to przyszli – prosili radni opozycji. Na darmo. Radni z Koalicji Obywatelskiej przy każdym punkcie zgłaszali wnioski o zamknięcie dyskusji, a ich koledzy to przegłosowywali.
Ograniczenie demokratycznego mandatu radnych miasta
Opozycja zwraca uwagę, że takie działania są przeciwieństwem demokracji. – Zamykanie dyskusji przez przewodniczącego klubu KO Jarosława Szostakowskiego uderza nie tylko w prawa opozycji i jest nie tylko ograniczeniem demokratycznego mandatu radnych miasta – podkreśla radny PiS Tomasz Herbich. – To sprawy oczywiste, dlatego trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden wymiar tej kwestii. Zamykanie dyskusji to także narzędzie do wymuszania jedności w szeregach klubu Koalicji Obywatelskiej. Gdy pojawiają się sprawy wątpliwe i kontrowersyjne, Szostakowski wie, że dyskusja z radnymi opozycji mogłaby zasiać wątpliwości w jego własnych szeregach. Jednak w jego pojęciu Rada Warszawy nie jest po to, by rozwiązywać trudne dla miasta sprawy; chce on, aby Rada Warszawy była maszynką do głosowania, dlatego zamyka dyskusję – podkreśla.
Próbowaliśmy zapytać o tę sprawę szefa warszawskiej Platformy Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego, lecz nie odbierał telefonu. Szeregowi radni KO nie chcą się wypowiadać pod nazwiskiem.
– Wiemy, że to jest głupie – mówi nam jeden z nich. – Przecież jako radni spotykamy się z mieszkańcami, którzy proszą nas o poruszenie różnych tematów na forum rady miasta. A co robimy później? Zamykamy dyskusję i sami sobie nakładamy knebel.
Jak dodaje, wielu radnych w duchu jest przeciwnych takiemu postępowaniu, jednak władze Platformy dość ostro dają do zrozumienia, że niepokorni będą karani.
– Dla niektórych taką karą może być brak miejsca na liście w najbliższych wyborach – mówi radny. – Jednak wielu moich kolegów pracuje w miejscach podległych partii, jak np. w urzędzie marszałkowskim. Otwarty sprzeciw może więc spowodować problemy nie tylko z reelekcją, ale również z pracą. Dlatego wolą się nie wychylać i głosować, jak im każe partia.
Przed nami Rada Warszawy, gdzie decydować się będzie los nocnej prohibicji w Warszawie. Czy takie same metody prowadzenia obrad zostaną zastosowane przez szefostwo Koalicji Obywatelskiej, czas pokaże.