16.5°C
1017.4 hPa
Życie Warszawy

Uciszanie warszawskich radnych. „Zamykają dyskusję jeszcze przed rozpoczęciem”

Publikacja: 10.09.2025 07:50

Z zamykania dyskusji, zanim jeszcze się rozpoczęła, słynie Rada Warszawy

Z zamykania dyskusji, zanim jeszcze się rozpoczęła, słynie Rada Warszawy

Foto: Transmisja obrad Rady Warszawy

Radni Koalicji Obywatelskiej nie dopuszczają do dyskusji na niewygodne tematy. Składają wnioski o zamknięcie dyskusji, zanim ona jeszcze się rozpocznie, a potem ich koledzy przegłosowują taki wniosek. „To ograniczanie mandatu radnych” – twierdzi opozycja.

Podczas ostatniej sesji Rady Ochoty radni chcieli porozmawiać na temat planów miasta dotyczących stadionu Skry. Niestety nie pozwolili na to rajcowie koalicji rządzącej. Przedstawicielka Platformy Obywatelskiej, która zabrała głos jako pierwsza, złożyła wniosek o zamknięcie dyskusji, która jeszcze się nie rozpoczęła.

– Ten wniosek jest dla mnie kuriozalny – oponował radny Łukasz Kwaśniewski. – Na naszą sesję nie przychodzi prezydent Warszawy, mimo że jest zaproszony. Chcieliśmy porozmawiać o inwestycji na Skrze. Jeśli pan prezydent nie chce o tym rozmawiać, to chcielibyśmy podyskutować przynajmniej w swoim gronie.

Radni jednak dyskutować nie chcieli i większością głosów 10 do 8 zamknęli dyskusję. W osiem minut po rozpoczęciu sesji radni mogli iść do domu.

Brak argumentów powoduje zamknięcie dyskusji

Podobne działania wprowadzane są w innych dzielnicach. Sposób zawsze jest ten sam. Przewodniczący udziela głosu radnemu koalicji rządzącej, a ten wnioskuje o zamknięcie dyskusji. Następnie koalicja przegłosowuje ten wniosek, przez co żaden inny radny nie może się wypowiedzieć na dany temat. Radni skarżą się, że nie mogą przez to przedstawić na forum opinii mieszkańców swojego rejonu ani swojej.

– Polityka to sztuka dyskusji, i nie chodzi tu nawet o to, aby kogoś przekonać, choć taki jest zamysł każdego dyskutanta – tłumaczy radny Pragi-Północ Kamil Ciepieńko. – Ważniejsze jest to, aby przedstawić inny punkt widzenia, aby ten drugi, z którym dyskutujemy, miał świadomość, że nie jest jedyny.

Reklama
Reklama

Jego zdaniem powodów jest wiele. Najczęściej to brak argumentów i frustracja, że ktoś pyta o coś, co dla drugiego wydaje się oczywiste. – Na Pradze ostatnie próby przerywania dyskusji miały miejsce w czasie debat na temat punktów leczenia substytucyjnego. To było wtedy, gdy władze miały przyznać, że są bezsilne – tłumaczy.

Z zamykania dyskusji, zanim jeszcze się rozpoczęła, słynie też Rada Warszawy. Radni Koalicji Obywatelskiej mają tam samodzielną większość, więc mogą przegłosować, co chcą. Na jednej z powyborczych sesji, gdy na sali pojawili się mieszkańcy, w porządku obrad znajdowały się punkty dotyczące bezpieczeństwa w mieście. Radni KO pozwalali wypowiedzieć się przedstawicielowi prezydenta, po czym zamykali dyskusję. Nikt nie mógł więc tej wypowiedzi ani skomentować ani skorygować. Nie dało się też zadać pytania.

– Wysłuchajcie chociaż mieszkańców, oni tu specjalnie po to przyszli – prosili radni opozycji. Na darmo. Radni z Koalicji Obywatelskiej przy każdym punkcie zgłaszali wnioski o zamknięcie dyskusji, a ich koledzy to przegłosowywali.

Ograniczenie demokratycznego mandatu radnych miasta

Opozycja zwraca uwagę, że takie działania są przeciwieństwem demokracji. – Zamykanie dyskusji przez przewodniczącego klubu KO Jarosława Szostakowskiego uderza nie tylko w prawa opozycji i jest nie tylko ograniczeniem demokratycznego mandatu radnych miasta – podkreśla radny PiS Tomasz Herbich. – To sprawy oczywiste, dlatego trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden wymiar tej kwestii. Zamykanie dyskusji to także narzędzie do wymuszania jedności w szeregach klubu Koalicji Obywatelskiej. Gdy pojawiają się sprawy wątpliwe i kontrowersyjne, Szostakowski wie, że dyskusja z radnymi opozycji mogłaby zasiać wątpliwości w jego własnych szeregach. Jednak w jego pojęciu Rada Warszawy nie jest po to, by rozwiązywać trudne dla miasta sprawy; chce on, aby Rada Warszawy była maszynką do głosowania, dlatego zamyka dyskusję – podkreśla.

Próbowaliśmy zapytać o tę sprawę szefa warszawskiej Platformy Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego, lecz nie odbierał telefonu. Szeregowi radni KO nie chcą się wypowiadać pod nazwiskiem.

Reklama
Reklama

– Wiemy, że to jest głupie – mówi nam jeden z nich. – Przecież jako radni spotykamy się z mieszkańcami, którzy proszą nas o poruszenie różnych tematów na forum rady miasta. A co robimy później? Zamykamy dyskusję i sami sobie nakładamy knebel.

Jak dodaje, wielu radnych w duchu jest przeciwnych takiemu postępowaniu, jednak władze Platformy dość ostro dają do zrozumienia, że niepokorni będą karani.

– Dla niektórych taką karą może być brak miejsca na liście w najbliższych wyborach – mówi radny. – Jednak wielu moich kolegów pracuje w miejscach podległych partii, jak np. w urzędzie marszałkowskim. Otwarty sprzeciw może więc spowodować problemy nie tylko z reelekcją, ale również z pracą. Dlatego wolą się nie wychylać i głosować, jak im każe partia.

Przed nami Rada Warszawy, gdzie decydować się będzie los nocnej prohibicji w Warszawie. Czy takie same metody prowadzenia obrad zostaną zastosowane przez szefostwo Koalicji Obywatelskiej, czas pokaże.

Reklama
Reklama
Reklama