Paraliż komunikacyjny, który dotknął Warszawę we wtorkowy poranek, postawił miejskie służby w stan gotowości. Władze miasta na pilnym briefingu przedstawił przyczyny, skalę i skutki pożaru w metrze. Okazało się, że przyczyną była poważna awaria techniczna. Zdecydowanie wykluczono udziału osób trzecich.
– Rzecz miała miejsce m.in. w czasie godzin szczytu komunikacyjnego, więc to, czego nie lubimy najbardziej. Zaburzenia w komunikacji miejskiej powodują oczywiście duże utrudnienia dla pasażerów, dla mieszkanek, dla mieszkańców, dlatego w imieniu całego miasta, władz naszego miasta, pana prezydenta, ja wszystkich Państwa bardzo przepraszam, ale to była oczywiście sytuacja losowa – powiedziała Monika Beuth, rzeczniczka stołecznego ratusza. Od razu zaznaczyła, że „absolutnie nic nie wskazuje tutaj na udział osób trzecich, wszystko za to wskazuje na to, że była to awaria techniczna”.
Reklama
Co dokładnie się paliło w metrze? Szczegóły akcji gaśniczej
Pożar wybuchł w podstacji energetycznej przy stacji metra Racławicka na linii M1. Sygnał z czujek systemu przeciwpożarowego o zadymieniu metro otrzymało o godzinie 0:54, czyli tuż przed 1 w nocy. Służby metra i Państwowa Straż Pożarna zareagowały błyskawicznie. Jak podkreślono, zdarzenie miało miejsce już po zakończeniu ruchu pasażerskiego, dzięki czemu nie było żadnego zagrożenia dla pasażerów ani konieczności ewakuacji. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał
Rzecznik Mazowieckiego Wojewódzkiego Komendanta Państwowej Straży Pożarnej, brygadier Karol Kroć, wyjaśnił dokładnie, co było źródłem pożaru:
„Palił się tunel kablowy razem z przewodami. Te przewody przebiegające na obudowach. Jest to w podłodze technicznej, czyli pod pomieszczeniami technicznymi”. Dodał, że w tych pomieszczeniach znajdowały się transformatory pod napięciem.
Brygadier Artur Laudy, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, szczegółowo opisał trudności akcji:
Reklama
Reklama
„Gdy nasze zastępy dojechały na miejsce zdarzenia, zadymienie to było widoczne w pomieszczeniach technicznych oraz na peronie. I konieczne było wyłączenie napięcia, więc praca przy oświetleniu awaryjnym w pierwszych godzinach, a następnie w całkowitych ciemnościach.”
Ujawnił również skalę pożaru w tunelu kablowym: „Tych przewodów jest tam bardzo dużo, tliły się na długości 70 metrów (...) Izolacja nagrzała się do takiej temperatury, która powodowała, że one wydzielały dym, który utrudniał widoczność”.
Monika Beuth, rzeczniczka prasowa urzędu miasta, wyjaśniła, dlaczego stosunkowo niewielki pożar miał tak duże konsekwencje dla całego systemu metra:
„W wyniku pożaru uszkodzeniu uległy urządzenia związane z zasilaniem i sterowaniem ruchem pociągów. Chodzi o kable, o światłowody, które łączą cały system sterowania ruchem, w tym światłowód obsługujący linię M2”. To właśnie uszkodzenie tych kluczowych elementów infrastruktury doprowadziło do paraliżu.
Strażacy, ze względu na wysokie napięcie (15 kV), musieli działać z najwyższą ostrożnością, współpracując z obsługą metra, aby odłączyć zasilanie i uziemić urządzenia. Pożar został opanowany około 9 rano a na miejscu pracowało 16 ekip straży pożarnej, czyli około 45 strażaków. Miejsce zdarzenia pozostanie jeszcze przez 12 godzin specjalnym pod nadzorem Zakładowej Służby Ratowniczej Metra.
Łącznik między stacjami M1 i M2 na stacji Świętokrzyska został zamknięty
Foto: Kacper Komaiszko
Reklama
Dochodzenie policji
Młodszy inspektor Robert Szumiata, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji, potwierdził brak udziału osób trzecich w zdarzeniu: „Ze wstępnych ustaleń wynika, że do pożaru doszło na skutek awarii technicznej. To jest bardzo ważna informacja”. Trwają czynności procesowe, a do szczegółowego wyjaśnienia przyczyn pożaru powołani zostaną biegli z zakresu pożarnictwa. Analizie zostanie poddany monitoring, aby ustalić, co zarejestrowały kamery.
Komunikacja zastępcza i perspektywy powrotu do normalności
Awaria metra znacząco wpłynęła na ruch w mieście. Ruch na linii M1 został wstrzymany całkowicie, natomiast na linii M2 wznowiono go o godzinie 5:55, choć pociągi kursują rzadziej – co 5 minut.
Tomasz Kunert, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego, przedstawił szczegóły dotyczące komunikacji zastępczej:
„Udało nam się skutecznie ludzkie korki przy stacjach rozładować. W tym momencie na trasach było około 60 autobusów z linii zastępczej, co pozwoliło nam uzyskać częstotliwość kursowania co 2 minuty (...) Dodatkowo uruchomiliśmy linię tramwajową”.
Na szczęście, po godzinie 11, metro zostało uruchomione na linii M1 na odcinku Młociny – Dworzec Gdański. Służby metra pracują nad jak najszybszym uruchomieniem odcinka Kabaty – Wilanowska, jednak nie podano konkretnej daty przywrócenia ruchu na całej linii M1.
„Dziś nasi pasażerowie już od samego rana dostawali informacje od naszych informatorów na ulicach i stacjach metra. Chodziło nam przede wszystkim o to, żeby pasażerowie od razu mogli skierować się do autobusów bez konieczności schodzenia do stacji i cofania się” – zaznaczył Tomasz Kunert. Informatorzy są nadal dostępni.
Reklama
Miasto zwołało pilny briefing prasowy
Foto: Kacper Komaiszko
Do kiedy potrwa awaria?
„Nie jestem w tej chwili w stanie powiedzieć, kiedy to nastąpi i nie odpowiem Państwu na pytanie, kiedy na całym odcinku wrócimy do kursowania metra na M1. Ale oczywiście robimy absolutnie wszystko, żeby to było jak najszybciej” – mówiła rzeczniczka ratusza, pytana o prawdopodobny termin przywrócenia funkcjonowania pierwszej linii metra. Monika Beuth przewiduje, że do końca dnia skutki awarii nie zostaną usunięte. „Mam nadzieję, że jutro będę mogła przekazać lepsze informacje” – powiedziała.
Pasażerowie muszą liczyć się z utrudnieniami
Foto: Kacper Komaiszko
Prace serwisowe i awaria systemu biletowego. Czy są powiązania z przyczyną pożaru?
Redakcja „Życia Warszawy” zadała pytania dotyczące możliwego związku awarii metra z niedawnymi pracami serwisowymi, takimi jak wymiana oświetlenia na linii M1 oraz z wcześniejszą awarią systemu biletowego.
Tomasz Kunert, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego, kategorycznie wykluczył takie powiązania. „Tak naprawdę to są wszystko trzy różne, odrębne zagadnienia” – stwierdził Kunert. Wyjaśnił, że wymiana oświetlenia, która trwa na najstarszych stacjach od lat, dotyczy zupełnie odrębnych systemów. „Tutaj mieliśmy do czynienia z instalacją, która służy do zasilania ruchu pociągów, nie do oświetlenia.” Podkreślił, że choć źródło prądu jest to samo, nie są one w ten sposób ze sobą połączone. Awaria oświetlenia nie powoduje awarii lub uszkodzenia części pociągowej. Odnosząc się do awarii kasowników, rzecznik ZTM jasno powiedział: „Awaria kasowników to była czysto programowa sprawa”. Dodał, że pożar spowodował uszkodzenie światłowodów łączących różne systemy informatyczne metra, w tym te należące do ZTM, jednak „to są zupełnie oddzielne zagadnienia”.