Jak twierdzą organizatorzy Warszawskiej Masy Krytycznej, tegoroczna edycja Budżetu Obywatelskiego okazała się sporym rozczarowaniem dla wszystkich, którym zależy na rozbudowie rowerowej sieci w stolicy. Aktywiści nie przebierają w słowach: „Tak źle jeszcze nie było, rowerowe wyniki tegorocznego głosowania w Budżecie Obywatelskim są najgorsze w 12-letniej historii”.
Co poszło nie tak?
Głównym powodem niezadowolenia jest niemal całkowity brak projektów przewidujących budowę nowych kilometrów dróg rowerowych. Z analizy aktywistów wynika, że, zaledwie z wyjątkiem 6 projektów dzielnicowych i 1 miejskiego, które zdobyły wystarczające poparcie, planowany jest remont jedynie 1680 metrów istniejących już dróg rowerowych. Co więcej, ponad połowa z tego symbolicznego metrażu przypadnie na Ursynów i jego okolice. Podkreślono, że „z tegorocznego Budżetu Obywatelskiego nie powstanie ani kawałek nowej drogi rowerowej”. To wyraźny regres w porównaniu do lat ubiegłych, gdy w ramach budżetu powstawało „po kilka kilometrów rocznie”. Zamiast tego, dominują projekty „okołorowerowe” – obejmujące montaż stojaków, wiat czy ulepszenie oświetlenia.
Dlaczego nowe ścieżki rowerowe przegrywają w Budżecie Obywatelskim?
Środowisko rowerowe wskazuje na kilka kluczowych przyczyn tak niekorzystnych wyników. Jedną z głównych jest zmiana formuły Budżetu Obywatelskiego, a konkretnie wprowadzenie i podział na trzy poziomy: miejski, dzielnicowy i lokalny.
Aktywiści WMK argumentują, że projekty rozbudowy infrastruktury rowerowej, takie jak budowa nowych dróg, są z natury rzeczy ponadlokalne i często zbyt drogie na poziom lokalny. Pomimo zdobywania znaczącego poparcia w głosowaniu, projekty te nie są w stanie konkurować finansowo z tańszymi, choć często mniej strategicznymi inicjatywami. W praktyce oznacza to, że droższe projekty infrastrukturalne są „wypychane” z puli zwycięzców przez liczne, mniej kosztowne pomysły, nawet jeśli te ostatnie zdobyły mniej głosów.