O budżecie obywatelskim mówi się coraz gorzej. W tym roku frekwencja była trochę lepsza, ale nadal zagłosował tylko ok. 3 proc. mieszkańców Warszawy. Z czego to może wynikać?
Jestem ogromnym fanem budżetu partycypacyjnego i od początku jego istnienia aktywnie włączyłem się w jego budowę. W pierwszym budżecie partycypacyjnym (dotyczącym projektów realizowanych w 2015 r.) mieszkańcy zgłosili 1396 projektów. W następnym roku liczba projektów wzrosła o 67 proc. i wyniosła 2333. W trzecim roku wzrost już nie był tak spektakularny, wyniósł 2659 złożonych projektów, co dało niespełna 14 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Ostatnim rokiem wzrostu były projekty z przewidywaną realizacją w 2018 roku. Wtedy zanotowano najmniejszy przyrost 8,7 proc., wówczas warszawiacy złożyli 2783 projekty. Była to jak dotychczas największa liczba projektów złożonych w budżecie partycypacyjnym.
Marek Ślusarz, prezes fundacji „Jeden Muranów”, organizator sąsiedzkiego pikniku „Muranów leży nam na sercu”, Smoczej Parady, a także biegu Muraton. Były przewodniczących Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego na Woli, popularyzator miejskich narzędzi wspierających lokalne wspólnoty.
Kiedy te liczby zaczęły spadać?
Pierwszy spadek nastąpił w 2019 roku. Był to wynik mniejszej liczby obszarów lokalnych. Na Woli pięć obszarów zostało zamienione na trzy. Moim zdaniem stały się one zbyt duże, nie były już związane z historycznym podziałem dzielnicy, a co za tym idzie, straciły lokalność. W ostatnim czasie obserwujemy wzrost liczby składanych projektów. Ma to związek z ponownym podziałem dzielnic na mniejsze obszary.
Formuła budżetu obywatelskiego, która miała być narzędziem angażującym mieszkańców do wprowadzania zmian w najbliższej okolicy przez lata traciła na ważności, choć na początku rzeczywiście tak było. Czy ten trend się odwróci – zobaczymy.