11.5°C
1011.7 hPa
Życie Warszawy

Warszawa cmentarna

Publikacja: 02.11.2025 12:00

Cmentarz Powązkowski jesienią 1925 roku. Sto lat minęło a tak niewiele się zmieniło.

Cmentarz Powązkowski jesienią 1925 roku. Sto lat minęło a tak niewiele się zmieniło.

Foto: NAC

Czy wędrówka po warszawskich cmentarzach ma sens? Jeśli interesuje nas to miasto, jeśli chcemy poznać jego duszę i jego historię, a zwłaszcza zrozumieć, czemu dziś jest ono takie jakie jest, to na pewno.

Proponuję spacer ulicą Młynarską. Nie tylko dlatego, że są na nim kocie łby a latarnie stare i że jest zapomnianą oraz utrzymywaną żywcem z XIX wieku ulicą. Cały czas wzdłuż cmentarnego muru, po dojściu do Tatarskiej po lewej stronie mijamy Tatarski Cmentarz Muzułmański. Później dochodzimy do Powązkowskiej i dalej wędrujemy wzdłuż tego samego muru starego wielkiego, i czynnego do dziś jeszcze osiemnastowiecznego Powązkowskiego Cmentarza Katolickiego.

Mur przy Młynarskiej w latach 60. XX wieku Dziś tak samo odgradza cmentarz ewangelicki

Mur przy Młynarskiej w latach 60. XX wieku Dziś tak samo odgradza cmentarz ewangelicki

Foto: Fotopolska.eu

Dalsza wędrówka właściwie jak w labiryncie cały czas wzdłuż muru, ale w pewnym momencie ucieka nam het precz w prawo. Jakby się ten cmentarz kończył. Jednak to tylko złudzenie, tak naprawdę, gdybyśmy szli wzdłuż tego muru to dojdziemy do następnego – i muru, i cmentarza, tyle, że jego brama jest daleko w stronę centrum. To równie stary jak ten katolicki Cmentarz Żydowski. Też pamiętający czasu wieku XVIII. Dziś najbardziej zarośnięty spośród całej grupy cmentarzy w tym miejscu Warszawy. Bo idąc dalej przy murze, dojdziemy do dwóch cmentarzy ewangelickich. Jeden to ewangelicko-reformowany, drugi ewangelicko-augsburski. Obok nich znowu jest cmentarz muzułmański tyle, że kaukaski.

Warszawskie cmentarze zapełniały się przez wieki, zapełniały się ludźmi, których to miasto przyjmowało od wieków. Przyjmowało gościnnie – czasem bardziej, czasem mniej.

Może kwadrans drogi od nich są następne warszawskie cmentarze – karaimski i obok prawosławny. Później jeszcze można wrócić na ulicę Powązkowską, by dotrzeć do cmentarza wojskowego. 

Reklama
Reklama

Litery, które niewielu potrafi odczytać

Czy ta wędrówka ma sens? Jeśli interesuje nas to miasto, jeśli chcemy poznać jego duszę i jego historię, a zwłaszcza zrozumieć, czemu dziś jest ono takie jakie jest, to na pewno. Zwłaszcza, jeśli się chcemy znaleźć ślady ludzi tego miasta. Są one wszędzie. I czuć je w kamieniach cmentarnych. Bo cisza tych cmentarzy jest pozorna. Pozorne są też oznaki bogactwa – niektóre nagrobki są proste, inne są dziełami sztuki, każde mówią o tych ludziach, ich rodzinach, kulturze i religii. Trzeba tylko uruchomić w sobie wole słyszenia tego, co można tam usłyszeć. Czasem pomaga zamknięcie oczu czy otworzenie oczu wyobraźni. 

Stare warszawskie Powązki to nekropolia, na której przeplatają się nazwiska bardziej znane z mniej znanymi, nazwiska, którymi historia Warszawy i historia Polski tkana jest na każdym kroku. Politycy, pisarze, historycy, artyści, bohaterowie i ludzie pozytywistycznego trudu budowanej Warszawy. Bogactwo architektury z bogactwem krzyży.

Stare Powązki w latach 70. XX wieku potrzebowały gwałtownie renowacji. Na szczęście pojwił się Jerzy

Stare Powązki w latach 70. XX wieku potrzebowały gwałtownie renowacji. Na szczęście pojwił się Jerzy Waldorff i jego wspaniała inicjatywa Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami

Foto: NAC

Ale wystarczy przejść na cmentarz żydowski, by obejrzeć inne stare przepiękne nagrobki wielkich Warszawy XIX-wiecznej. Bo właśnie z tego czasu te nagrobki są najpiękniejsze, a niektóre się zachowały. Cmentarz ten zarasta las drzew około 80-letnich. Dziś od kilkunastu lat cmentarz jest odnawiany, rekonstruowany, wiele nagrobków jest odkopywanych z warstw humusu i liści. Nie tylko one skrywają tajemnice żydowskiej Warszawy – wykute w kamieniu litery hebrajskie dziś już niewielu potrafi odczytać.

Krok dalej cmentarze ewangelickie i znowu wielkie ślady wielkich ludzi, wielkie nazwiska wielkiej starej Warszawy. I znowu zagadki – wiele grobów starych ma napisy ryte cyrylicą, bo niekoniecznie jej trzeba szukać na cmentarzu prawosławnym. 

Wędrówka na wiele dni

I tak po kolei na każdym z tych cmentarzy. A na wojskowym – bohaterowie wojen, powstań, szeregi jednakowych krzyży i wielcy w alejach zasłużonych. Wielcy czczeni dziś i przed epoką komunizmu. Ale są też ci czczeni w okresie komunistycznym, dziś zaś po tamtych latach chętnie zapominani. Choć wbrew dziejom na ich grobach też płoną świeczki w dniach narodowej pamięci o zmarłych. 

Reklama
Reklama

Wędrówka po warszawskich cmentarzach może zająć wiele dni. Można ją przedłużyć i jechać na drugą stronę Wisły na Pragę – tam też są wielkie cmentarze bródnowskie – i katolicki, i stary żydowski, i inne np. choleryczny.

A najdalej na północ jest wysunięty najmłodszy, zaludniany od początku lat siedemdziesiątych. Zaczął swe istnienie przy ulicy o niezbyt cmentarnej nazwie – Wodewil. To cmentarz jak go nazywano na Wólce Węglowej, czyli prowadzący rzec można do Puszczy Kampinoskiej. Przed laty nazwę zmieniono, a cmentarz pozostał.

Widok z powietrza ukazuje w całęj rozciągłości rozmiar powstałego w latach 70. cmentarza na Wólce

Widok z powietrza ukazuje w całęj rozciągłości rozmiar powstałego w latach 70. cmentarza na Wólce

Foto: Przemysław "Blueshade" Idzikiewcz

W 1974 roku rozmawiałem z jego ówczesnym dyrektorem. W zawilgoconym baraczku przy bramie cmentarnej siedział za wielkim biurkiem człowiek o ziemistej cerze, w czarnym garniturze. Prezentował mi z twarzą wizjonera plany rozwoju tego cmentarza.

– Będzie największą nekropolią w Europie – mówił rozmarzonym głosem. A po kołnierzyku jego białej, acz lekko pożółkłej koszuli wędrował spokojnie wielki pająk.

Przyznam szczerze, że wówczas nie wiedziałem, jak zareagować – czy zwrócić na pająka uwagę, czy spokojnie słuchać o planach rozwoju cmentarza.

Reklama
Reklama

Nie wiem, czy to po notatce w tygodniku „Stolica” o śmiesznej jak na cmentarną nazwę ulicy Wodewil zmieniono na Wóycickiego.

Ślady ożywienia życia wszelakiego

Warszawskie cmentarze zapełniały się przez wieki, zapełniały się ludźmi, których to miasto przyjmowało od wieków. Przyjmowało gościnnie – czasem bardziej, czasem mniej.

Pamiętać warto – zwłaszcza w okresie zadumy około cmentarnej, że wiele terenów przykościelnych było cmentarzami.

Wiek XVI to czas początku wielkiego rozkwitu miasta. Sprawiła to Unia Lubelska w 1569, czyli nasza inicjacja tworzenia przed wiekami silnej i wielkiej Europy. Od tego czasu to właśnie do Warszawy zjeżdżała szlachta na sejmy walne, a każdy taki sejm to był czas wielkiego handlu, gospodarki i ożywienia życia wszelakiego. 

Stare Miasto tętniło swoim życiem za murami, a elekcje królów polskich odbywały się pod Warszawą na wolskich Polach Elekcyjnych. Ich śladem właściwie jest do dziś ulica Elektoralna, która prowadzi przez centrum w kierunku Woli. Na tych polach szlacheccy elektorzy wybierani spośród szlachty Litwy i Korony, wybierali władców Rzeczypospolitej Obojga Narodów od 1573 roku.

Reklama
Reklama
Kwatera polskich żołnierzy poległych w wojnie obronnej 1939 r. na Cmentarzu Wojskowym w latach 60. X

Kwatera polskich żołnierzy poległych w wojnie obronnej 1939 r. na Cmentarzu Wojskowym w latach 60. XX wieku bardziej przypominała pochówki na małym lokalnym cmentarzyku

Foto: NAC

Osiedla i cmentarze nowe

Ostatnia ćwierć wieku XVI to czas zamieszkania tu monarchy, a za nim przybycia dworu królewskiego i przeniesienia stolicy z Krakowa do Warszawy.

A mieszkali w niej ludzie wszelkich nacji. Wcześniej już byli Polacy, Mazowszanie, Litwini, Niemcy, Włosi, Szkoci Holendrzy, Francuzi, Żydzi i Ormianie. Wiek XVI dał pierwsze wodociągi i brukowane ulice. To właśnie wiek XVII przyczynił się do rozkwitu miasta, ale mimo iż wojny z czasów Potopu szwedzkiego, najazd wojsk Jerzego II Rakoczego dokonał zniszczeń, to szybko się wychodzono, miasto odbudowywano i wielki jego rozkwit postępował.

Od XV wieku w Warszawie osiedlali się Żydzi, ale gdy miasto otrzymało przywilej De non tolerandis Judaeis (wprowadzony w 1527, zniesiony dopiero w 1768), to przepędzono ze Starego Miasta żydowskich kupców, rzemieślników i wszelką tej nacji populację. Dla miasta było to początkiem rozwoju nowych dzielnic. Wypędzeni zaczęli budować się i tworzyć miasteczka tuż obok ówczesnego centrum. Wiele przedwojennych dzielnic było właśnie starymi wioskami, miasteczkami, czy miejscami osiedlenia się przodków Warszawiaków.

To wszystko prowadziło do powstania miasta. Miasta, które ciągnęło się nie tylko wokoło Starego i Nowego Miasta, wzdłuż Traktu Królewskiego, zwanego Krakowskim Przedmieściem, ale i w stronę Woli, a także Pięknego Brzegu (czyli Żoliborza) i dzisiejszych filtrów, które powstały dobrze ponad sto lat temu na terenach poza miastem XIX-wiecznym, poza murami, szańcami Warszawy z czasów napoleońskich.

Reklama
Reklama
Warszawskie cmentarze zapełniały się przez wieki, zapełniały się ludźmi, których to miasto przyjmowa

Warszawskie cmentarze zapełniały się przez wieki, zapełniały się ludźmi, których to miasto przyjmowało od wieków. Dziś proces ten trwa nadal

Foto: Mateusz Błażkow

Pamiętać warto – zwłaszcza w okresie zadumy około cmentarnej, że wiele terenów przykościelnych było cmentarzami. Np. ten na terenie okalającym kaplicę św. Barbary i kościół św. Piotra i Pawła w kwartale między Wspólną, Emilii Plater, Nowogrodzką i Barbary. Ten cmentarz zlikwidowano dwieście lat temu, ale jeszcze na początku lat sześćdziesiątych ubiegło wieku okoliczna młodzież szkolna (z 1-ki czy 171-ej) ku niezadowoleniu dorosłych w gruzach przykościelnych grzebała i czasem nawet czaszki wyciągała.    

Dziś po tych miejskich cmentarzach śladów zazwyczaj nie ma, czasami jedynie tablice przypominające fakty sprzed lat.

Reklama
Reklama
Reklama