21.3°C
1022.9 hPa
Życie Warszawy

Niespodziewane odkrycie wagonu stołecznego metra z lat 50. Jak uratować zabytek?

Publikacja: 29.07.2025 02:00

Ten niepozorny wrak jest jedyną zachowaną makietą wagonu metra budowanego w Warszawie w latach 50. X

Ten niepozorny wrak jest jedyną zachowaną makietą wagonu metra budowanego w Warszawie w latach 50. XX wieku

Foto: mat. pras.

Wśród miłośników komunikacji miejskiej gruchnęła w poniedziałek 28 lipca sensacyjna wieść. Oto na jednym z portali aukcyjnych jest wystawiony wagon warszawskiego metra z lat 50. XX wieku.

Już sam fakt, że do naszych czasów dotrwał przez nikogo nierozpoznany tak interesujący obiekt jest niewątpliwie sensacją. Gdy do tego dodamy, że ten skorodowany, zarośnięty krzakami, i nie ukrywajmy tego, raczej rozpadający się wagon jest jedynym egzemplarzem makiety w skali 1:1 wagonu metra z lat 50. XX wieku, sprawa robi się naprawdę sensacyjna.

Makieta z Zakładów im. Józefa Stalina

Początek tej historii możemy datować na wrzesień 1953 roku, kiedy to w Warszawie zaprezentowana została makieta wagonu podziemnej kolei w skali 1:1. Zbudowano ją w poznańskich Zakładach im. Józefa Stalina – pod taką nazwą funkcjonowały wtedy Zakłady im. Hipolita Cegielskiego. O tym ważnym wydarzeniu informował ówczesny tygodnik "Stolica". Wagon był prezentowany na terenie Instytutu Techniki Budowlanej przy ulicy Wawelskiej. Jak pisze w swojej książce Jakub Jastrzębski "Sto lat warszawskiego metra. Od pomysłu do realizacji", wagon "musiał wywierać odpowiednie wrażenie nowoczesnością przyjętych rozwiązań, takich jak szerokie, automatyczne drzwi czy elektroniczna informacja pasażerska".

Kadr z tygodnika "Stolica" z roku 1953 ukazuje wagon-makietę wyeksponowany na terenie Instytutu Tech

Kadr z tygodnika "Stolica" z roku 1953 ukazuje wagon-makietę wyeksponowany na terenie Instytutu Techniki Budowlanej przy ulicy Wawelskiej

Foto: mat. pras.

Koncepcja "moskiewska" czy "sztokholmska"

W notatce prasowej "Stolicy" opisywano także kolor wagonu jako popielaty. Szczegółów jest więcej, jak pisze w swojej książce Jakub Jastrzębski, toczyła się także intensywna dyskusja dotycząca obić siedzeń, wahano się między kolorem zielonym a buraczkowym. Drugą kwestią, także dogłębnie rozważaną, była konfiguracja siedzeń w wagonach. Jeden z artykułów z roku 1952 donosi, że dylemat zawierał się między koncepcją "moskiewską" a "sztokholmską".

W tym miejscu warto pokusić się o jedno wyjaśnienie. Łatwo jest przyjąć założenie, że wygrała opcja "moskiewska", bo przecież sama idea metra głębokiego pochodziła ze Związku Radzieckiego, cała koncepcja techniczna i estetyczna metra także była ze Wschodu. Warto także pamiętać, że metro radzieckie w latach powojennych było naprawdę nowoczesne i jego naśladownictwo nie byłoby niczym zaskakującym. Jednak makieta powstała zgodnie z inną silnie obecną w ówczesnym życiu politycznym ideą – samowystarczalności. Projektanci postanowili skorzystać z rozwiązań nowiuteńkiego metra ze stolicy Szwecji (oddane do użytku w 1950 roku) i zaplanowali 48 wyściełanych siedzeń ustawionych bokiem do kierunku jazdy.

Reklama
Reklama
Stan makiety niestety budzi obawy, czy uda się ją odrestaurować

Stan makiety niestety budzi obawy, czy uda się ją odrestaurować

Foto: mat. pras.

Ostatnia wzmianka

W takich oto okolicznościach powstał wagon-makieta w skali 1:1. Jego naturalnej wielkości rozmiar miał umożliwić "szerokie testy wśród pasażerów", być okazją do zebrania uwag i doświadczeń. To jednak był już łabędzi śpiew metra głębokiego, a wraz z nim makiety wagonu. Informacja o makiecie w skali 1:1 była ostatnią, jaka ukazała się w prasie przed październikiem 1953 roku, gdy podjęto decyzję o ograniczeniu metra jedynie do odcinka testowego.

Jakie były dalsze losy wagonu do dziś - nie wiadomo.

Front wagonu-makiety jest mocno skorodowany, wciąż jednak zawiera elementy ułatwiające jego identyfi

Front wagonu-makiety jest mocno skorodowany, wciąż jednak zawiera elementy ułatwiające jego identyfikację

Foto: mat. pras.

Ogłoszenie z portalu aukcyjnego

Tu wracamy do czasów współczesnych i do ogłoszenia jednego z popularnych portali aukcyjnych. Wśród wielu anonsów zawisł i ten o następującej treści: "Oferuję na sprzedaż stary wagon kolejowy, który może stać się interesującym projektem renowacyjnym lub unikalnym dodatkiem do Twojej kolekcji. Wagon zachował swój oryginalny charakter, choć wymaga odnowienia".

Dalej możemy przeczytać: "Stan techniczny: Wagon wymaga renowacji. Dach jest w pełni zachowany, lecz stan ogólny jest do poprawy.

Reklama
Reklama

Wymiary:

Długość 6,60

Wysokość 2,70

Szerokość 2,90".

Poniżej w opisie autor ogłoszenia raz jeszcze wraca do stanu obiektu: "Wagon zachował cały dach, co jest istotnym atutem. Jednakże posiada pewne oznaki upływu czasu, w tym: Brak drewnianych ławek – wnętrze wymaga doposażenia."

Po obejrzeniu dołączonych zdjęć, które także pokazujemy czytelnikom "Życia Warszawy", nietrudno stwierdzić, że stan wagonu jest opłakany i tylko oko prawdziwego miłośnika pojazdów szynowych może w tych pordzewiałych blachach zobaczyć jego prawdziwą, historyczną wartość.

Reklama
Reklama
Wagon-makieta metra głębokiego, jeśli uda się go odrestaurować, może stać się wspaniałą pamiątką epo

Wagon-makieta metra głębokiego, jeśli uda się go odrestaurować, może stać się wspaniałą pamiątką epoki i atrakcją turystyczną

Foto: mat. pras.

Zachwyt i niedowierzanie

Miejscem w sieci, w którym spotykają się fani komunikacji miejskiej, a ściślej stołecznego metra jest profil prowadzony na Facebooku przez wspomnianego wcześniej Jakuba Jastrzębskiego "Historia metra w Warszawie", poświęcony historii projektowania i budowy metra w stolicy. Tam też w poniedziałkowy wieczór pojawił się jego sensacyjny wpis: "Od kilku godzin zalewa mnie fala wiadomości, z treścią, w którą aż trudno mi uwierzyć! Otóż ktoś wystawił [...] makietę wagonu warszawskiego metra z lat 50. Wszystko wskazuje na to, że nie może być mowy o pomyłce".

Dalej autor pisze: "Uważam, że mimo fatalnego stanu to i tak cud, że to przetrwało. Ponieważ uważam, że trzeba go ocalić, a nie umiem czekać, jak ktoś inny zadziała (albo nie), więc podjąłem pierwsze kroki, żeby coś z tym zrobić. Możliwe, że będę musiał najpierw kupić wagon-makietę, a potem wymyślić następne kroki (nie podbijajcie ceny ;)). Uważam, że powinien trafić do jakiejś instytucji i przejść renowację."

Teraz od determinacji "znalazcy" będzie zależeć, czy akcja ratunkowa się powiedzie. Liczymy, że w tym szlachetnym dziele ratowania zabytku arcywarszawskiego nie zostanie on sam i ci, do których apelował, go wspomogą.

"Życie Warszawy" deklaruje, że będziemy śledzić rozwój sytuacji i informować na bieżąco. Apelujemy także o wsparcie w dziele ratowania tego cennego zabytku komunikacji. Specjalnie także, aby nie podgrzewać atmosfery pominęliśmy pisanie o sumach i miejscach związanych ze znaleziskiem, aby nie stało się ono przedmiotem spekulacji i źródłem niezdrowych emocji.

Reklama
Reklama
Reklama