Choć każdy mieszkaniec stolicy potrafi go wskazać z zamkniętymi oczami, Pałac Kultury i Nauki wciąż skrywa sekrety niedostępne dla zwiedzających. Poznaj cztery niezwykłe zakamarki warszawskiego kolosa, które decydują o jego unikalnym charakterze.
Warszawa to miasto pełne kontrastów, ale żaden budynek nie skupia ich w sobie tak mocno, jak Pałac Kultury i Nauki. Od siedmiu dekad dominuje nad panoramą stolicy, będąc punktem odniesienia dla architektów, turystów i zwykłych przechodniów. Jednak to, co widzimy na zewnątrz – monumentalna fasada z piaskowca i iglica sięgająca chmur – to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Pod tą fasadą kryje się skomplikowany organizm, posiadający własną infrastrukturę, specyficzny ekosystem i mieszkańców, którzy od pokoleń nie opuszczają jego murów. Aby zrozumieć, jak naprawdę funkcjonuje ten warszawski labirynt, trzeba zejść do jego trzewi i wspiąć się tam, gdzie czas odmierza gigantyczna Syrenka.
Strażnicy przedwojennej Warszawy na pałacowym etacie
Prawdziwa historia Pałacu zaczyna się głęboko pod ziemią, na kondygnacjach minus jeden i minus dwa. To właśnie tam rezydują najbardziej niezwykli pracownicy gmachu – kocia załoga, która cieszy się w budynku statusem legendy. Ich obecność nie jest dziełem przypadku ani efektem jedynie dobrego serca pracowników administracji. Koty te są bezpośrednimi potomkami dzikich lokatorów przedwojennych kamienic, które stały w tym miejscu przed decyzją o budowie giganta. Kiedy dawna zabudowa znikała pod fundamentami PKiN, zwierzęta te jako pierwsze zasiedliły nowo powstające korytarze, stając się niejako żywym łącznikiem między starą a nową Warszawą.
Jeden z korytarzy na poziomie -2, gdzie żyją pałacowe koty
Foto: Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 Wikimedia
Dziś te czworonogi pełnią bardzo odpowiedzialną funkcję, stanowiąc pierwszą linię obrony przed gryzoniami, które mogłyby zagrażać tysiącom kilometrów wrażliwej instalacji telekomunikacyjnej i elektrycznej. Administracja Pałacu traktuje ich rolę niezwykle poważnie, wypłacając im regularną „pensję” w postaci wysokiej jakości karmy oraz pełnej opieki weterynaryjnej. Choć ich głównym domem są mroczne i chłodne podziemia, kocie patrole można czasem spotkać na parterze budynku, gdzie z godnością przypominają o tym, że to one były tu pierwsze.
Reklama
Reklama
Reklama
Socrealistyczna świątynia sportu i jej nowoczesne oblicze
Zupełnie inny charakter ma jedna z najbardziej spektakularnych przestrzeni wewnątrz gmachu – basen w Pałacu Młodzieży. Przez dekady był on miejscem niemal mitycznym, w którym surowy socrealistyczny przepych spotykał się z codziennym trudem młodych sportowców. W 2015 roku obiekt przeszedł gruntowną modernizację, która pochłonęła blisko trzynaście milionów złotych z budżetu miasta. Było to wyzwanie karkołomne, ponieważ inwestor musiał pogodzić nowoczesne technologie z rygorystycznymi wymogami konserwatora zabytków. Efekt końcowy zachwyca każdego, kto przekroczy próg pływalni, gdyż udało się zachować unikalną atmosferę obiektu przy jednoczesnym wprowadzeniu rozwiązań na miarę XXI wieku.
Wieża do skoków została zmodernizowana podczas remontu w 2015 roku
Foto: mat. pras.
Wnętrze pływalni to hołd dla tradycji. Odrestaurowano oryginalne plafony sufitowe i wymieniono stolarkę drzwiową na ciemnobrązowe, drewniane elementy pasujące do reszty gmachu. Zachowano także pierwotną kolorystykę, gdzie biało-żółte płytki w sekcji damskiej i biało-bordowe w męskiej sąsiadują z biało-szarą szachownicą na podłodze. Jednak pod tą historyczną warstwą kryje się nowoczesne serce: proekologiczne systemy odzysku ciepła z obiegu technologicznego oraz system przelewu typu Wiesbaden, który podniósł lustro wody do poziomu krawędzi niecki. Ta zmiana wymusiła nadbudowę platform słynnej wieży do skoków, z której wychowankowie Pałacu Młodzieży wciąż mogą trenować na wysokościach od trzech do blisko dziesięciu metrów.
Ćwierć wieku ekstremalnej służby Zegara Milenijnego
Patrząc w górę, nie sposób pominąć obiektu, który w 2025 roku obchodzi swoje dwudziestopięciolecie. Zegar Milenijny, odsłonięty hucznie w sylwestrową noc roku 2000, stał się nieodłącznym elementem tożsamości Warszawy. Umieszczony na czterdziestej kondygnacji, na wysokości około stu osiemdziesięciu metrów nad ziemią, jest wystawiony na próbę, której nie przetrwałoby żadne standardowe urządzenie. Mechanizm zegara musi nieprzerwanie pracować w warunkach ekstremalnych, gdzie zimą temperatura spada do minus dwudziestu pięciu stopni Celsjusza, a latem nagrzane mury generują upał sięgający pięćdziesięciu stopni powyżej zera.
Zegar milenijny na szczycie PKiN myli się tylko raz w roku - podczas dnia prac konserwacyjnych
Foto: mat. pras.
Konstrukcja ta musi również stawiać opór wiatrom przekraczającym prędkość stu kilometrów na godzinę oraz zacinającym z każdej strony opadom. Cztery tarcze zegara, z których każda ma ponad sześć metrów średnicy, zdobi warszawska Syrenka, czuwająca nad upływającym czasem. W momencie uruchomienia był to najwyżej położony zegar wieżowy na świecie, a jego precyzja do dziś budzi podziw specjalistów. Wejście do pomieszczenia za tarczami zegara to podróż do miejsca, gdzie potężny mechanizm w niemal mistycznej ciszy walczy z siłami natury, by warszawiacy mogli zawsze precyzyjnie odliczać kolejne minuty życia stolicy.
Reklama
Reklama
Mózg kolosa ukryty w Technicznym Centrum Sterowania
Ostatnim, ale być może najważniejszym elementem pałacowej układanki jest jego „mózg”, czyli Techniczne Centrum Sterowania. To właśnie tutaj zbiegają się wszystkie nitki zarządzające gigantycznym organizmem. Dyspozytornia i wentylatornia to miejsca, w których czas jakby stanął w miejscu, a jednocześnie pędzi naprzód. Jest to fascynujący technologiczny pomost, gdzie potężne, analogowe urządzenia pracujące nieprzerwanie od lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, są dziś wspierane przez najnowocześniejsze systemy komputerowe. To niewidzialne centrum dowodzenia sprawia, że w trzech tysiącach dwustu osiemdziesięciu ośmiu pomieszczeniach zawsze panuje odpowiednia temperatura, a powietrze jest właściwie filtrowane.
W podziemiach Pałacu Kultury i Nauki znajduje się techniczne centrum sterowania, które nigdy nie zasypia
Foto: mat. pras.
Bezpieczeństwo funkcjonowania Pałacu opiera się na zasadzie pełnej redundancji. Wszystkie systemy są podwójne, co oznacza, że w razie jakiejkolwiek usterki, sterowanie jest automatycznie przełączane na zapasowe moduły, tak aby budynek mógł działać bez najmniejszych zakłóceń. To dzięki tej dyskretnej, ale nieustannej pracy inżynierów i techników, Pałac Kultury i Nauki pozostaje najbardziej niezawodną maszyną w mieście. Jest on dowodem na to, że nawet najbardziej kontrowersyjny pomnik historii może stać się sprawnie zarządzanym, nowoczesnym obiektem, który pod swoimi marmurami i piaskowcem kryje życie, o jakim nie śniło się przeciętnemu przechodniowi.