17.7°C
1008.1 hPa
Życie Warszawy

Komisja o bezpieczeństwie Puławskiej bez urzędników. Radni unikają zmian, pijani kierowcy sieją grozę na jezdni

Publikacja: 11.09.2025 07:35

Ulica Puławska na wysokości skrzyżowania z ulicą Dąbrowskiego

Ulica Puławska na wysokości skrzyżowania z ulicą Dąbrowskiego

Foto: Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 Wikimedia

Mokotów żąda natychmiastowych zmian w organizacji ruchu na Puławskiej. Po wtorkowej komisji, na której zabrakło kluczowych urzędników, frustracja mieszkańców sięgnęła zenitu. Tymczasem seria wypadków stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo na jednej z głównych arterii Warszawy.

Wtorkowe posiedzenie Komisji Inżynierii Miejskiej i Gospodarki Komunalnej na Mokotowie miało być przełomem w wieloletniej walce mieszkańców o poprawę bezpieczeństwa na ulicy Puławskiej. Zamiast merytorycznego dialogu, spotkanie przerodziło się w gorzki spektakl, pełen frustracji i rozczarowania.

Kluczowi przedstawiciele Zarządu Dróg Miejskich (ZDM) nie zjawili się na komisji, a radni Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości nie chcieli zająć jasnego stanowiska. Jednocześnie na ulicy wciąż dochodzi do kolejnych, groźnych wypadków, które udowadniają, że Puławska to nie tylko problem komunikacyjny, ale przede wszystkim kwestia ludzkiego życia i zdrowia.

Puławska - trasa tranzytowa, która uwięziła miasto

Ulica Puławska od lat budzi ogromne kontrowersje. Zaprojektowana jako szeroka, trzypasmowa arteria, miała służyć jako szybka trasa tranzytowa dla kierowców z Ursynowa czy Piaseczna, ignorując jednocześnie potrzeby mieszkańców Górnego Mokotowa. Wąskie chodniki, brak dróg rowerowych i dominacja ruchu samochodowego sprawiły, że piesi i rowerzyści na tej ulicy czują się jak goście w swoim własnym mieście. Mimo licznych apeli, petycji i protestów, władze stolicy przez wiele lat traktowały Puławską priorytetowo pod kątem przepustowości, co w oczach mieszkańców było jawnym lekceważeniem ich interesów.

Mieszkańcy i aktywiści odpowiadają, że podstawowe dane są jasne: chodnik od 20 lat nie spełnia norm, a dyskomfort i niebezpieczeństwo są odczuwalne na co dzień.

Reklama
Reklama

Dopiero w ostatnim czasie, pod naciskiem opinii publicznej, Zarząd Dróg Miejskich rozpoczął procedowanie planu generalnej przebudowy ulicy. Projekt zakłada zwężenie jezdni, poszerzenie chodników i budowę wydzielonych dróg rowerowych. Niestety, harmonogram jest bardzo odległy - rozpoczęcie prac planuje się nie wcześniej niż w 2027 roku.

Mieszkańcy żądają tymczasowych rozwiązań

W obliczu tak odległej perspektywy zmian, radni z klubu Miasto Jest Nasze, Jacek Grzeszak i Michał Cichosz, wystąpili z apelem o natychmiastowe, tymczasowe zmiany. Ich argumentacja jest prosta: nie można czekać latami, aby wprowadzić proste i niskobudżetowe poprawki, które zwiększą bezpieczeństwo.

Proponowane rozwiązania miałyby polegać na zmianie oznakowania pionowego i poziomego, np. poprzez przeniesienie parkowania z chodnika na jezdnię. W szczególności dotyczy to wschodniej strony Puławskiej, gdzie szerokość chodnika jest na tyle mała, że nie spełnia obowiązujących norm, zmuszając pieszych do lawirowania w niebezpiecznej bliskości jezdni.

Jak komentuje radny Jacek Grzeszak, ironią jest to, że radni z innych klubów, a także urzędnicy, domagają się "więcej danych, badań i analiz", aby zająć stanowisko. Mieszkańcy i aktywiści odpowiadają, że podstawowe dane są jasne: chodnik od 20 lat nie spełnia norm, a dyskomfort i niebezpieczeństwo są odczuwalne na co dzień.

Brak przedstawicieli Zarządu Dróg Miejskich został odebrany jako jawne zlekceważenie mieszkańców

Pusta sala i „smutny spektakl”

Rozczarowanie wtorkowym posiedzeniem było ogromne. Brak przedstawicieli Zarządu Dróg Miejskich został odebrany jako jawne zlekceważenie mieszkańców i celowe unikanie konfrontacji. Jak relacjonowali w mediach społecznościowych aktywiści, spotkanie było „długim i smutnym spektaklem”, w którym główni decydenci nie zjawili się, a mieszkańcy mogli jedynie podzielić się swoimi gorzkimi doświadczeniami.

Reklama
Reklama

Radni Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości unikali jednoznacznych deklaracji w sprawie przeniesienia parkowania z chodnika na jezdnię. Ich argument o potrzebie większej ilości danych utwierdził mieszkańców w przekonaniu, że radni nie chcą nic zmieniać.

Seria wypadków jako ostateczny argument

Tylko w ciągu kilku ostatnich dni na Puławskiej doszło do serii niebezpiecznych wypadków, które stanowią najbardziej tragiczne „dane” w tej dyskusji. Pijany kierowca BMW staranował kilka samochodów, wpadając na drzewo, a inny sprawca, kierujący Toyotą, uderzył w latarnię, dachował i uciekł z miejsca zdarzenia.

Puławska zaprojektowana jako szeroka, trzypasmowa arteria, miała służyć jako szybka trasa tranzytowa dla kierowców z Ursynowa czy Piaseczna, ignorując jednocześnie potrzeby mieszkańców Górnego Mokotowa. 

Te wypadki nie są odosobnionymi incydentami, ale symptomem głębszego problemu. Szerokość ulicy i jej tranzytowy charakter zachęcają do brawurowej, szybkiej jazdy. Kiedy kierowca traci kontrolę nad pojazdem, czy to z powodu alkoholu, czy nadmiernej prędkości, szeroka jezdnia staje się pułapką, a chodnik – strefą śmiertelnego zagrożenia.

Reklama
Reklama
Reklama