Mieszkańców i działaczy stowarzyszeń lokatorskich nie wpuszczono również na sesję Rady Warszawy we wtorek. Była to nadzwyczajna sesja ws. prywatyzacji udziałów w nieruchomości położonej przy Marszałkowskiej 66, zwołana na wniosek opozycji. Urzędnicy miejscy, burmistrzowie dzielnic i działacze KO zajęli miejsca na sali, a mieszkańcy byli zatrzymywani przez straż miejską przed wejściem do sali obrad.
– Cieszę się, że strażnicy miejscy chronili bezpieczeństwa pani przewodniczącej, ale sama byłam świadkiem sytuacji, kiedy strażnicy miejscy użyli przemocy wobec kobiety, która nikomu nie zagrażała – mówiła radna Barbara Socha. – Z relacji medialnych dowiedzieliśmy się też, że strażnicy szarpali dziennikarza, który próbował zadawać pytania. Jak to się wydarzyło, że mieszkańcy wczoraj nie mieli wstępu na obrady rady, choć zarezerwowane jest dla nich dużo miejsca? – pytała radna.
Działacze partyjni, urzędnicy i burmistrzowie zajęli miejsca dla publiczności
Z kolei radny Chrystian Młynarek złożył wniosek o informację prezydenta Warszawy w sprawie podejmowanych działań dotyczących eksmisji lokatorów budynku przy Zakroczymskiej, w tym rodziny z 6-letnim dzieckiem. – Kampania wyborcza nie może być powodem, żeby nie zajmować się taką sprawą – tłumaczył. – Warszawiacy nie powinni ponosić ujemnych konsekwencji tego, że prezydent Trzaskowski ubiega się o najwyższe stanowisko w państwie – dodał.
Z kolei radny Piotr Mazurek informował, że na sesji pojawiają się mieszkańcy, którzy nie są wpuszczani na salę. – Natomiast jest spora nadreprezentacja urzędników i burmistrzów dzielnic, pochodzących z Koalicji Obywatelskiej – zauważył. – Jesteśmy tu dla mieszkańców, a nie dla siebie, nie dla żadnej partii. Wszyscy powinni być na sali, wszyscy powinni mieć możliwość zabrania głosu – dodał.
Przypomniał też, że straż miejska ma wiele zadań, a w tej chwili – jego zdaniem – strażnicy są wykorzystywani do walki politycznej i obrony urzędników przed mieszkańcami.